Trampki, okulary, telefon,
klucze i byłam gotowa. Wyszłam przed apartamentowiec i dostrzegłam auto mojego
chłopaka. Przystojny, wysoki blondyn o niebieskich oczach szeroko się do mnie
uśmiechał. Byliśmy parą od pół roku.
- Hej, misiek. – przywitał mnie
słodkim pocałunkiem – Gotowa?
- Tak – rzekłam podekscytowana
i wsiadłam do auta.
Wyruszyliśmy w godzinną drogę. Jechaliśmy na koncert
plenerowy, na którym miało wystąpić kilka światowego formatu gwiazd, takich jak
Ariana Grande, Sean Paul, Enrique Iglesias, Cheryl… Jack obiecał, że mnie tam
zabierze, jak już obronię dyplom. Oboje lubiliśmy dobrą muzykę i szaleńcze
wygłupy przy niej. A nie było nic lepszego niż muzyka na żywo. Chyba się ze mną
zgodzisz?
Wielka scena, a wokół tłumy ludzi. Zaczęliśmy się
przepychać, aż w końcu dotarliśmy pod estradę. Swój występ właśnie zaczynał Bruno
Mars, a ja już po chwili złapałam bit i śpiewałam razem z nim. Równocześnie
podskakiwałam i tańczyłam.
- Zadowolona? – spytał Hiszpan.
- Tak. Dziękuję, że mnie tu
zabrałeś – wpiłam się namiętnie w jego usta.
- Obiecałem – uśmiechał się, objął
mnie czule w pasie i dalej uczestniczyliśmy w koncercie. Po pewnym czasie
zdzierania głosu, blondyn zaproponował, że przyniesie nam coś do picia, na co
ja z chęcią przystałam. W międzyczasie nadeszła kolej na Ke$hę. Piosenkarka
mówiła, że ma dla nas niespodziankę, a koło niej pojawił się Pitbull. Ludzie
szaleli, bo wiedzieli, że to oznaczało tylko jedno – zaraz mieli usłyszeć na żywo
najnowszy przebój artystów czyli „Timber”. Wariowałam w rytm żywiołowego
kawałka, kiedy poczułam, że ktoś uderza mnie w ramię. Potarłam rękę i
odwróciłam się w kierunku domniemanego napastnika.
- Przepraszam najmocniej. Nie
chciałem. Nic ci nie jest? – pytał przejęty brunet. Przyglądałam mu się
dokładnie. Był ode mnie wyższy, miał ciemną karnację i brązowe oczy. Miał opiętą
koszulkę, więc widać było, że był umięśniony. Całkiem przystojny…
- Nie, wszystko w porządku. –
uśmiechnęłam się i już po chwili miałam przed sobą kubek z Pepsi – Dziękuję,
misiu – pocałowałam przelotnie blondyna.
Koncert minął nam w bardzo miłej atmosferze. Dawno
nie byłam na takiej imprezie. Ale jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Nie mogłam
wyrzucić z pamięci tych brązowych oczu. Miałam wrażenie, że gdzieś już je
widziałam…
***
Siedziałam na kolanach Jacka i namiętnie się
całowaliśmy. Chłopak pieścił moje plecy, szyję, ale w pewnym momencie wyrwałam
się z jego objęć, poszłam do kuchni i zapytałam z uśmiechem, czy chciał coś do
picia. Nie odpowiadał. Po chwili poczułam jego dłonie na moich biodrach. Szybko
obrócił mnie w swoją stronę, wpił się w moje usta i złapał za pośladki.
- Jack, nie teraz – odepchnęłam
go delikatnie.
- Musimy poważnie porozmawiać –
rzekł ostro.
- No ok. W taki razie słucham –
oparłam się o ścianę i patrzyłam mu prosto w oczy.
- Bo… Ja… Cholera… - przeklął
pod nosem – Zdradziłem cię – wyrzucił w końcu z siebie, a pode mną ugięły się
nogi.
- Co zrobiłeś? – nie wierzyłam,
a po chwili namysłu dodałam – Kiedy i z kim?
- To nie ma znaczenia –
podszedł do mnie.
- Owszem ma – skrzyżowałam ręce
na piersiach.
- Dobra, sama tego chciałaś.
Nie pamiętam nawet z kim i nie był to tylko jeden raz – wyznał.
- Dlaczego? – drążyłam temat.
- Dlaczego? – powtórzył moje
pytanie – Dlatego, że za mało mi dajesz! Jestem facetem i mam swoje potrzeby.
Skoro ty nie chciałaś uprawiać ze mną seksu, to znalazłem dziewczyny, które
tego chciały. Ale to między nami niczego nie zmienia, prawda?
- Co?! – wydarłam się – Czy ty
siebie sam słyszysz? Zdradziłeś mnie, człowieku.
- Jeśli będziemy się kochać
codziennie, jak robią to normalne pary, to ja cię już więcej nie zdradzę. –
zbliżył swoje czoło do mojego, a dłonie położył mi na tyłku – Wystarczy jedno
słowo – wysapał mi do ucha.
- Nie – popchnęłam go.
- Dziwka – jego dłoń wylądowała
na mojej twarzy. Poczułam mrowienie. Instynktownie złapałam się za policzek i
osunęłam w dół ściany. Spojrzałam z wyrzutem na blondyna, a do niego chyba
zaczynało docierać to, co przed chwilą zrobił. Czułam, jak spod powiek
wypływały mi łzy.
- Cat, misiu, ja nie… - nie
dałam mu dokończyć.
- Wynoś się stąd i nigdy nie
wracaj. Nie chcę cię znać.
Usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Podniosłam się i usiadłam
przed komputerem. Zabukowałam bilet na jutrzejszy lot do Londynu i
przedzwoniłam do biura nieruchomości. Musiałam się pozbyć tego mieszkania. Nieważne,
że przeprowadziłam się tu zaledwie pół roku temu. Musiałam się wyprowadzić z
Collado Villalba. Po krótkiej rozmowie zaczęłam się pakować. Pakowałam wszystko,
jak leciało. Jedną walizkę zabiorę ze sobą, a resztę rzeczy ekipa przewiezie mi
do mieszkania w centrum Madrytu. Dopiero co uciekłam ze stolicy, a już musiałam
tam wrócić. Niech to szlag!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
***
Oddaję Waszej ocenie pierwszy rozdział.
Powoli zaczyna nam się klarować obraz głównej bohaterki.
Od kolejnego rozdziału... plejada gwiazd. ;)
W związku z pytaniami oświadczam,
iż Catalina jest całkowitym wytworem mojej wyobraźni
(żeby nie było niejasności).
Im więcej pojawi się komentarzy,
tym szybciej pojawi się kolejny rozdział.
Buziaki ;*