21.06.2015

6

                Przemierzałam ciemny korytarz, na którego końcu widać było światło. Pewnie kroczyłam w stronę równiusieńkiej murawy. Szczupłe dłonie miałam zaciśnięte w piąstki. Nieco bałam się tego spotkania. Moi przyjaciele tak się cieszyli, że wróciłam, a tu takie coś. Nie wiedziałam, jak im delikatnie powiedzieć, że nie zostaję w mieście, tylko wyjeżdżam na miesiąc do Anglii. O przeprowadzce do Barcelony wolałam raczej na razie nie wspominać…
                Przy samym końcu tunelu zatrzymałam się na chwilę. Spojrzałam na trenujących mężczyzn. Wydawali się być tacy szczęśliwi, ilekroć dotykali tego okrągłego przedmiotu wykonanego ze skóry. Przymknęłam oczy i zaczerpnęłam świeżego powietrza. Wdzierające się do środka hiszpańskie słońce, pieściło delikatnie moją twarz. Dzień był dosyć ciepły, więc założyłam legginsy, szarą luźną koszulkę z nadrukowanymi skrzydłami na plecach oraz najzwyklejsze trampki.

Odetchnęłam po raz ostatni i uniosłam powieki do góry. Raz kozie śmierć.
                Kiedy kroczyłam wzdłuż bocznej linii boiska, chłopcy właśnie kończyli trening. Mijało południe. Z samego rana odprawiłam na lotnisko Beckhamów, a sama postanowiłam polecieć później i pożegnać się z piłkarzami. Uśmiechnęłam się, widząc zmierzającego ku mnie bramkarza. Radośnie się w niego wtuliłam. To chyba właśnie Ikera najbardziej mi brakowało. Był dla mnie niczym starszy brat. Kiedyś często się widywaliśmy, ale moja „ucieczka” z Madrytu parę rzeczy popsuła. Później będąc już w pochmurnym Londynie, tęskniłam za jego uśmiechem, który zawsze był szczery i poprawiał nawet najsmętniejszy humor. Działał jak lekarstwo na brytyjską chandrę. Uścisnęłam go mocniej i szepnęłam na ucho, że wracam do stolicy Anglii. W odpowiedzi popatrzył na mnie smutno i cmoknął w policzek, udając się do szatni.
                Jak zwykle „najwolniejsi” zawodnicy jeszcze łazili po trawie. Dostrzegłam wśród nich obiekt moich poszukiwań. Portugalczyk szedł spokojnie, rozmawiając z Benzemą. Z drugiego końca boiska truchtał Sergio. W końcu zebrałam się na odwagę.
- Cristiano! – krzyknęłam, żeby mnie usłyszał – Musimy pogadać!
- Ooo, chłopie. – powiedział Ramos – Szykuj się na śmierć – zaśmiał się, po czym ucałował mój policzek i zniknął w czeluściach korytarza.
- Ale o co chodzi? – dziwił się Aveiro.
- No na bank o tego karnego z El Clásico. – poklepał go po plecach Karim – Miło było cię znać. Cześć, Złotko – przytulił mnie.
- Mam się bać? – zapytał niepewnie napastnik.
- Nie – odparłam ostro.
- Posłuchaj, jeśli chodzi o mecz… - zaczął, ale mu przerwałam.
- Zawieziesz mnie na lotnisko?
- Co? – wyglądał, jakby nie rozumiał moich słów, choć wypowiedziałam je po portugalsku.
- Dobra, nieważne. – odwróciłam się – Poproszę Ikiego.
- Cat, poczekaj. – podbiegł i złapał mnie za nadgarstek – Jakie lotnisko, o co chodzi? Wyjeżdżasz gdzieś? – zmarszczył brwi.
- O 16:10 mam samolot. – uśmiechnęłam się zgryźliwie – Obiecałam, że mnie więcej nie zobaczysz, jeśli strzelisz bramkę.
- No ty sobie chyba ze mnie żartujesz?! – przyjrzał mi się dokładnie, a ja zauważyłam ból w jego oczach – A co ja niby miałem do cholery zrobić, co? Ja jestem w drużynie od karnych. Taka moja rola, do cholery! – walnął pięścią w ścianę.
- Odwieziesz mnie czy nie?
- Catalina, daj spokój. Zostań. –niemal błagał, ale ja jedynie pokręciłam przecząco głową – Dokąd lecisz? – westchnął.
- Jak na razie do Londynu.
- Jak na razie?
- Później ci wyjaśnię. Idź się przebrać, bo nie mamy dużo czasu, a jeszcze musimy zabrać moje walizki.
                Ruszyłam na parking. Zatrzymałam się przed czarnym Lamborghini Aventador, które należało do CR7. Oparłam się o maskę samochodu i kolejny już raz dzisiejszego dnia przymknęłam oczy. Totalnie poddałam się promieniom słońca. Z tego błogiego transu wyrwały mnie silnie oplatające moją talię ramiona i słodki pocałunek w obojczyk. Popatrzyłam na niego miękko, uniosłam kąciki ust do góry i wsiadłam do auta.
                Przez pół godziny drogi, nie odezwaliśmy się do siebie słowem. Czułam, że Portugalczyk miał do mnie żal, o to, że najpierw pojawiłam się znikąd, a teraz tak nagle wyjeżdżałam, ponownie go zostawiając. Ta cisza już mnie męczyła do tego stopnia, że nie wytrzymałam i zadałam możliwie najgłupsze z pytań.
- Co tam u Iriny? – spytałam wsiadając do windy.
- A co ma być? Pewnie znowu jest na jakiejś sesji czy coś. – prychnął – Mnie to już nie obchodzi. Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu rozstaliśmy się. Tym razem już definitywnie.
- Przykro mi. Myślałam, że się jeszcze zejdziecie. – jedynie tyle byłam w stanie z siebie wydusić. Na szczęście z pomocą przyszły mi rzeczy martwe, a mianowicie winda, która zatrzymała się na moim piętrze. Natychmiast wysiadłam z blaszanej skrzyni i otworzyłam drzwi od apartamentu. Rzuciłam klucze na stoliczek i udałam się do kuchni. Słyszałam, jak mój towarzysz opadł na kanapę – Chcesz coś do picia?
- Coś zimnego – odparł bez emocji. Nalałam soku pomarańczowego do szklanek i zajęłam miejsce obok bruneta.
- Cristiano, to nie jest tak, że wyjeżdżam przez mecz. – starałam się go nieco uspokoić – Przyjechałam tu tylko na tydzień. Nie miałam w planach zostać na dłużej. A już na pewno nie miałam zamiaru wrócić do Madrytu. Poza tym obiecałam Brooklynowi, że pomogę mu z portugalskim…
- Powiedziałaś, że jak na razie wracasz do Londynu. – popatrzył mi prosto w oczy – Jak mam to rozumieć?
- Szukam mieszkania… - przyznałam niepewnie – W Barcelonie – opuściłam głowę. Usłyszałam świst wciąganego powietrza. Tego nie mógł się spodziewać. Bałam się jego reakcji. Mimo wszystko coś mnie korciło, by spojrzeć na jego twarz. Jednocześnie miałam jakąś blokadę, która jednak opadła, kiedy poczułam ciepłą dłoń na moim kolanie. Ścisnął je nieznacznie i posłał mi ponury uśmiech.
- Jesteś tego pewna?
- Jestem pewna, że muszę zacząć wszystko od początku – wtuliłam się w niego i zaciągnęłam zapachem cudownych perfum. Poczułam, jak głaskał mnie po włosach. Po chwili przyciągnął mnie bliżej i posadził na swoich kolanach.
- A nie możesz zacząć od nowa tutaj? W Madrycie? Ze mną? Przecież masz tu przyjaciół – pogładziłam go delikatnie po ogolonym policzku.
- Przykro mi – wyszeptałam.
                Nadal trzymałam dłoń na jego licu. Zbliżyłam swoją twarz do jego na niebezpieczny dystans. Spojrzałam w te śliczne tęczówki, a potem wzrok przerzuciłam na usta, które już po chwili złączyłam w pełnym bólu i tęsknoty pocałunku.
                Ja i Cristiano nigdy nie byliśmy parą, ale pozwalaliśmy sobie na drobne pocałunki. Nigdy jednak nie posunęliśmy się dalej niż tak zwane obmacywanie. Łączyła nas dość dziwna więź. Nie muszę chyba tłumaczyć, że zanim się poznaliśmy, nie darzyłam go sympatią jako culé. Musiał się nieźle namęczyć, żebym zmieniła o nim zdanie. I w końcu mu się to udało.
                Usiadłam okrakiem na kolanach piłkarza i ponownie wpiłam się w jego usta. Opuszkami palców delikatnie gładziłam jego kark. On zaś złapał mnie za pośladki. Całowaliśmy się namiętnie, a nasze języki odnalazły swój własny rytm i odstawiały dzikie harce. Musiałam przyznać, że Aveiro całował najlepiej spośród wszystkich moich kompanów do tej czynności, że się tak wyrażę. Odsunęliśmy się od siebie nieznacznie, by zaczerpnąć powietrza i unormować nasze oddechy. Ten stan nie trwał jednak długo, bo już kilka sekund później zawodnik Królewskich składał pocałunki na mojej szyi i dekolcie. Podświadomie się uśmiechałam na te czułości. Po chwili odsunął mnie od siebie i spojrzał mi w oczy. Dostrzegłam w nich iskierki pożądania.
- A co byś powiedziała, gdybyśmy tak…? – uniósł znacząco brew.
- No nie wiem. – udałam, że się zastanawiam – Czysty seks i nic więcej?
- No tak – złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek.
- Ok – wyszeptałam.
                Na reakcję mężczyzny nie musiałam długo czekać. Jego ręce błądziły pod moją bluzką i nawet się nie spostrzegłam, kiedy znaleźliśmy się na moim łóżku. Zawodnik dość szybko pozbył się mojego ubrania, więc i ja zajęłam się jego koszulką, która wylądowała na panelach. Brunet wyznaczał mokrą ścieżkę od mojej szczęki, przez szyję, obojczyki, piersi, aż do podbrzusza. Uśmiechnął się cwano i, cmokając mnie w usta, rozpiął mój stanik. Popatrzyłam na niego zadziornie i ściągnęłam z niego spodnie. Zadrżałam, kiedy delikatnie pociągnął moje koronkowe majtki w dół. Odsunął się ode mnie niechętnie i popatrzył, jakby szukał w moich oczach pozwolenia do dalszego działania. W odpowiedzi wyswobodziłam rękę z jego silnego uścisku i po omacku wyciągnęłam z szufladki w nocnej szafce niewielki pakunek. Uśmiechnęłam się uroczo i rzuciłam mu zapakowaną prezerwatywę. Poszerzył swój uśmiech i rzucił zielone bokserki w kąt. Złączył nasze usta w długim pocałunku, nie przestając pieścić moich pleców. Poczułam jak delikatnie we mnie wchodził. Jakby bał się, że może mi wyrządzić krzywdę. Nasze pocałunki stawały się coraz to intensywniejsze, tak samo jak ruchy mężczyzny. W końcu i jedno i drugie ustało, kiedy oboje uzyskaliśmy spełnienie. Brunet opadł na łóżko obok mnie i zagarnął mnie do siebie ramieniem. Bez zbędnych protestów oparłam głowę o jego klatkę piersiową, na której jednocześnie zataczałam kółka opuszkami palców. Leżeliśmy tak przykryci kocem, a jedyne co na sobie miałam, to złote kolczyki z motywem równowagi oraz złoty pierścionek z małym niebieskim diamencikiem, z którym nigdy się nie rozstawałam.



                Myślałam o tym, co by się stało, gdyby ktoś z naszego otoczenia dowiedział się, co przed chwilą miało miejsce. Cóż, Casillas i Karim zapewne by to godnie przyjęli na klatę, a później zaczęli nam robić jakieś aluzje… Kilku piłkarzy pewnie zechciałoby do nas dołączyć – niektórzy byli naprawdę zboczeni, ale najgorsza byłaby reakcja mojej rodziny. A w szczególności Davida. Victoria uważała, że miałam prawo popełniać własne błędy. Zinedine był podobnego zdania, ale Becks… Szkoda gadać.
- Wiesz, wtedy jak powiedziałem, że kiedyś zostaniesz moją żoną i niechcący zrobiłem to w obecności twojego wujka, to myślałem, że mnie zabije. Tak na mnie patrzył. – pokręcił głową – I chciał ze mną pogadać na osobności.
- I co ci powiedział? – interesowałam się.
- Że jeśli uronisz przeze mnie choć jedną łzę, to już nigdy więcej nie wejdę o własnych siłach na boisko – zaśmiał się.
- On traktuje mnie jak córkę. Jakbym była jakąś księżniczką. Myślałam, że mu przejdzie, jak urodzi się Harper, ale najwidoczniej nie – westchnęłam.
- Nie dziwę mu się. Po prostu jesteś wyjątkowa, przyszła żono – musnął moje usta.
- Przestań tak do mnie mówić – skrzywiłam się.
- Nie ma takiej opcji. – wyszczerzył się – Zobaczysz, że się kiedyś pobierzemy – obstawał pewnie przy swoim.
- Czyżby? – zmieniłam pozycję tak, że teraz na nim leżałam i patrzyłam w oczy – Wiesz, możemy się umówić tak, że jeśli w wieku 35 lat nadal będę singielką, a ty nie będziesz grał w Realu to się pobierzemy – uśmiechnęłam się uroczo, a on uniósł wysoko brwi w geście zdziwienia.
- Serio? – potwierdziłam ruchem głowy – No to się hajtniemy, kupimy fajny domek i będziemy bawić nasze dzieci – rozmarzył się.
- Czekaj… - przyjrzałam mu się uważnie – Chcesz mieć dzieci?
- No tak. A to takie dziwne?
- Nie, nie. Ale w takim razie musimy zmieć pewną rzecz w tym planie.
- Jaką?
- Jeśli przed trzydziestką nie urodzę pierwszego dziecka, to już wcale nie urodzę, bo wzrasta zachorowalność na raka piersi. No to umówmy się tak, że jak będę miała 28 czy 29 lat i oboje będziemy samotni i nie będziesz grał w Realu, to się pobierzemy. Hmm?
- Będziesz cudowną żoną – odparł, przekręcając mnie na plecy i całując.



***
No to ten... Tak jakoś wyszło... :p
Troszkę im chyba namieszałam w życiu. A może jednak nie?
Jak myślicie, hm? Co zrobi Catalina? Jak się będzie zachowywał Cristiano?
No i co na to ich znajomi i rodzina dziewczyny?
Może to był tylko jeden raz? A może nie?
Piszcie, co sądzicie ;)
A, byłabym zapomniała. Jeśli będzie dużo komentarzy, to rozdział pojawi się w miarę szybko.
Jeśli nie pokażecie, że jesteście, kolejną część dodam prawdopodobnie 
dopiero po zakończeniu "W poszukiwaniu szczęścia". Taki mały szantażyk XD
Buziaki ;*

14 komentarzy:

  1. O mamuniu! Co za rozdział ;D uff czytałam go z takim zaciekawieniem. Czysty seks bez zobowiązań, czuje, że to jeszcze kiedyś się powtórzy. XD
    Czekam na kolejny rozdział i proszę nie każ mi długo czekać. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy się powtórzy? Nie zdradzę :p Cieszę się, że czekasz. Buziaki ;*

      Usuń
  2. Najlepszy! *,*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny! ;3
    Jeden z najlepszych rozdziałów na tym blogu <3
    Czekam na kolejny ;*/Zuza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, serio? :D No to muszę się postarać, by Was nie zawieść. I mam nadzieję, że kolejne też przypadną do gustu ;*

      Usuń
  4. Się narobiło o.O oj oj :D
    Nie mogę doczekać się następnego *.*
    Mega <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Na serio pokomplikowałaś :D No ale komplikacje muszą być, żeby było ciekawie :) Wspniały rozdział :* czekam niecierpliwie na kolejny :** /neyforever18

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro to nazywacie komplikacjami, to nie wiem, co powiecie na dalszy ciąg tej historii. ;*

      Usuń
  6. Przepraszam, ale nie można tego inaczej określić. ZAJEBISTE ! <3
    amystory.

    OdpowiedzUsuń