Kiedy zbliżał się dzień wielkiego jak dla mnie meczu,
a mianowicie FC Barcelona kontra Atlético Madryt, już od kilku dni chodziłam
podekscytowana. Cristiano śmiał się ze mnie, mówiąc, że zanim dotrzemy do
Barcelony, zejdę mu na zawał. Jako że w sobotę Los Blancos grali jeszcze mecz u
siebie z Espanyolem, – który nawiasem mówiąc niestety wygrali – to my z samego
rana udaliśmy się na lotnisko.
Tak
więc Ronaldo jak zwykle w jeansach i bluzie, a ja w jeansowym zestawie od
MADELEINE THOMPSON staliśmy, czekając na odprawę.
Na początku
było spokojnie, ale po pewnym czasie pojawili się paparazzi. Portugalczyk nie
przejął się tym nadto i nie odpowiadał na żadne pytania. Gdy staliśmy już w
kolejce, mocno mnie objął i jego dłonie spoczęły na moim brzuchu. Popatrzyłam
na niego z uśmiechem i cmoknęłam w policzek.
***
Zrobiłam
szybki makijaż, założyłam jeansy, czarną koszulkę, adidasy i skórzaną kurtkę.
Na wierzch dołożyłam jeszcze klubowy szalik i pokazałam piłkarzowi, że możemy
iść. On jednak mocno mnie do siebie przyciągnął i złączył nasze usta.
- Poczekaj. – szepnęłam, po
czym założyłam swój szalik na jego ramiona i wyjęłam telefon – Teraz będę mieć
na ciebie haka – zaśmiałam się i wpiłam namiętnie w jego usta, jednocześnie
robiąc nam zdjęcie.
***
Mecz
był bardzo emocjonujący, a z naszych miejscówek było wszystko świetnie widać.
Portugalczyk co chwilę to patrzył na boisko albo na mnie, szeroko się przy tym
uśmiechając. Nie wiedziałam, o co mu chodziło, ale może po prostu nigdy wcześniej
nie widział mnie na żadnym meczu, siedząc na trybunach? Cieszyłam się jak
głupia, kiedy Neymar Jr, a potem Suárez trafiali do bramki przeciwnika. Jednak
przy tym drugim golu bardziej cieszyłam się z niedopatrzenia sędziego. Oboje
stwierdziliśmy, że Leo niestety, ale faktycznie zagrał ręką. Mimo to szybko się
zdenerwowałam, kiedy w drugiej połowie sędzia podyktował rzut karny, do którego
nie było podstaw! Mandžukić nie miał najmniejszego problemu z wpakowaniem piłki
do siatki. Siedziałam jak na szpilkach aż do 86. minuty, kiedy to Lionel Messi
podniósł wynik na 3:1. Wiedziałam, że mecz już wygraliśmy. Nasza obrona
naprawdę była solidna, więc nie było opcji, żeby podopieczni Diego Simeone w
ciągu jakichś pięciu minut strzelili 2 lub co gorsza 3 gole. Wraz z końcowym
gwizdkiem pana Undiano Mallenco podniosłam się z miejsca i bez słowa wskoczyłam
na Cristiano, który początkowo był zdziwiony moim zachowaniem, ale szybko się
uśmiechnął i mnie przytulił. Delikatnie musnęłam jego usta swoimi i posłałam mu
najpiękniejszy na świecie uśmiech. Zeskoczyłam na podłogę, odwróciłam się w
kierunku murawy i zaczęłam odśpiewywać kolejne wersy naszego hymnu razem z
resztą culés, nie puszczając dłoni zawodnika Los Blancos. W takich momentach
czułam, jak ci wszyscy ludzie zapominali na moment o wszystkich krzywdach, smutkach
i zamieniali się w jedną wielką rodzinę. Bo jednoczyła nas flaga…
- No jeśli tak ma wyglądać
reakcja po każdym wygranym przez Blaugranę meczu, to ja chyba zacznę z tobą na
nie chodzić – zaśmiał się piłkarz.
- Poczekaj, szybko ci to
przejdzie, jak zobaczysz jutro nagłówki w gazetach. – zachichotałam –
„Cristiano Ronaldo zastanawia się nad przejściem do FC Barcelony”, „Negocjacje
kontraktu już ruszyły”, „CR7 chce współpracować z Messim. Czy stworzą drużynę
nie do pokonania?”, „Ronaldo szuka już w Barcelonie domu dla siebie i
narzeczonej” – wymyślałam.
- Nie zapomnij jeszcze o
sytuacji na lotnisku. Moje ręce, twój brzuch. – tłumaczył – Pewnie znajdzie się
też tytuł: „CR7 po raz drugi zostanie tatą” – i ruszyliśmy w stronę wyjścia
uśmiechnięci, cały czas trzymając się za ręce.
***
O 6:00 obudził mnie przenikliwy dźwięk budzika.
Niechętnie przewróciłam się na bok, by go wyłączyć. Położyłam dłoń na czole i
pomyślałam – za jakie grzechy? Mecz był wspaniały, więc postanowiliśmy to z
Crisem nieco uczcić. Opróżniliśmy butelkę szampana i w efekcie zasnęłam chyba
dopiero koło pierwszej nad ranem. Popatrzyłam w prawo, gdzie leżał nadal
smacznie śpiący piłkarz. Ten to miał twardy sen! Przysunęłam się do niego
delikatnie, dotknęłam jego umięśnionego ramienia i krzyknęłam mu do ucha, żeby
wstawał. Zerwał się jak oparzony, a ja zwijałam się ze śmiechu. Biedny nadal
nie wiedział, co się stało. Pokazałam mu zegarek, a ten tylko pokręcił głową i
opadł na posłanie.
- Jak chcesz. – wzruszyłam
ramionami – W takim razie ja pierwsza zajmuję łazienkę – rzuciłam i już po
chwili zamykałam od środka drzwi. Wzięłam szybki prysznic, nakremowałam się
porządnie, założyłam dresy od MARKUSA LUPFERA, zaczesałam włosy w delikatny
koczek i założyłam do tego czarną opaskę do włosów.
Zrobiłam
delikatne kreski na powiekach, pociągnęłam rzęsy tuszem, popsikałam się
perfumami sygnowanymi nazwiskiem cioci i już byłam gotowa. Z biżuterii miałam
na sobie jedynie maleńkie, przylegające do ucha kolczyki oraz ukochany
pierścionek.
Pewnie
zastanawiacie się, dlaczego nigdy się z nim nie rozstawałam? Cóż, miał dla mnie
przede wszystkim ogromną wartość sentymentalną. Choć do najtańszych też nie
należał. I wbrew pozorom nie dostałam go od któregoś z moich adoratorów. Co to
to nie. Dostałam go na 20. urodziny od moich rozkosznych kuzynów! Tak, tak,
Brooklyn, Romeo i Cruz złożyli się dla mnie na taki prezent! I choć wiem, że
pieniądze wyciągnęli zapewne od rodziców, to nie zmienia to faktu, że w owym
momencie moje serce zalała fala ciepła. Przecież mogli zrobić z tymi pieniędzmi
cokolwiek chcieli. Kupić sobie jakąś grę, czy coś. Ale nie. Oni postanowili
sprawić mi przyjemność. Powiedzieli, że oczko niebieskie, bo to kolor moich
oczu, a złoto, bo jestem dla nich złotym człowiekiem. No i jak się tu nie
wzruszyć? Łezka pociekła. I to niejedna…
Na całe szczęście zdążyłam się nieco zdrzemnąć w
trakcie lotu. Nie chciałam mieć worków pod oczami. Prosto z samolotu wsiedliśmy
do auta, więc mogliśmy uniknąć tych wszystkich paparazzi. Jakby nie
wystarczyło, że będziemy im dzisiaj pozować przed galą. Ale cóż, taki ich
zawód. A ja wiedziałam, na co się piszę.
Po relaksującej kąpieli, moje miejsce w łazience
zajął Portugalczyk. Ubrana jedynie w skąpą bieliznę i króciutki, satynowy
szlafrok, usiadłam przed toaletką i zaczęłam się malować. Pierwszy był podkład,
który starannie rozsmarowałam. Nałożyłam na powieki delikatny beżowy cień, a
następnie nakreśliłam mocną kreskę – Rita byłaby ze mnie dumna. Dokładnie
pomalowałam rzęsy tak, że wyglądały jakbym miała doklejane. Usta uraczyłam
czerwoną szminką, która miała być jedynym kolorowym akcentem. Spojrzałam na
zegarek i nie czekając dłużej ubrałam na siebie czarną, szyfonową, gorsetową
maxi produkcji NOTTE BY MARCHESA. Obejrzałam się w lustrze i musiałam przyznać,
że wyglądałam całkiem, całkiem.
- Pomożesz mi z… - zaczął
piłkarz wchodząc do pokoju, ale natychmiast urwał, kiedy tylko na mnie
popatrzył – Jezu… - wyszeptał – Catalina, jak ty cudownie wyglądasz. Nie zrozum
mnie źle, ty zawsze wyglądasz ślicznie, ale teraz…
- Już cichutko. – uśmiechnęłam
się uroczo, przykładając mu do ust palec – Muszka? – zapytałam, a on pokiwał
głową. Odkąd pamiętałam, zawsze miał z tym problem. Zresztą tak samo było z
krawatami. Zawiązałam materiał, poprawiłam i poklepałam zawodnika Królewskich
po ramieniu. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy – Tylko pamiętaj. Nie dawaj się
prowokować i zachowuj się – musnęłam delikatnie jego usta tak, żeby nie
rozmazać sobie szminki.
- Gotowa, Skarbie?
- Momencik. – założyłam czarne
szpilki i wzięłam go pod rękę. W czarnym garniturze prezentował się świetnie.
Niczym młody bóg. Na całe szczęście odpuścił sobie z żelem do włosów –
Zdenerwowany?
- Ja? – cwaniakował – Czym
niby?
- No wiesz, jakby nie było,
jesteś w ścisłej trójce nominowanych do Złotej Piłki 2014.
- Może i bym się denerwował,
ale nie dzisiaj.
- Czemu? – zdziwiłam się.
- Bo jest przy mnie
najpiękniejsza kobieta na ziemi, która zaraz przejdzie ze mną po czerwonym
dywanie, a której obecność działa na mnie kojąco. – ucałował mój policzek –
Nikt nie odbierze mi tej chwili – uśmiechnął się i opuściliśmy nasz apartament.
W chwili, kiedy brunet zamykał drzwi, z pokoju obok wyszła para. Dziewczyna
była ubrana w długą czarną sukienkę, przyozdobioną cekinami. Zaś jej partner
miał na sobie bordowy garnitur. Oniemiałam na ich widok. Chyba dopiero teraz
dotarło do mnie, gdzie jak tak właściwie byłam…
- O, Cristiano. – odezwał się
Argentyńczyk – Miło cię widzieć – podali sobie dłonie.
- Lionel, Antonella. –
przytulił kobietę przyjaźnie – Was również.
- No no, Ronaldo. Czyżbyś
zapomniał o swoim ukochanym żelu? – zaśmiała się brunetka, a cała reszta
(włącznie z samym zainteresowanym) jej zawtórowała – Może jeszcze będą z ciebie
ludzie?
- No widzisz. Wszystko przez
nią. – położył dłoń na moim biodrze i popatrzył na mnie – Leo, Antonella,
chciałbym wam przedstawić moją przyjaciółkę Catalinę. No a tobie, Skarbie,
chyba nie muszę ich przedstawiać, prawda? – wyszczerzył ząbki.
- Prawda. – wytknęłam mu język
– Cat. – uścisnęłam im dłonie – Bardzo się cieszę, że mogę was poznać. Właśnie
rozmawiam z najpiękniejszą Argentynką świata i najlepszym piłkarzem świata. –
pokręciłam z niedowierzaniem głową – Nie mogę w to uwierzyć.
- Czy mnie słuch nie myli? –
zaśmiał się zawodnik Blaugrany – Bo o ile co do części o Anto nie można ci się
sprzeciwić, to czy partnerka Cristiano Ronaldo właśnie nazwała mnie w jego
obecności najlepszym piłkarzem świata? – przytaknęłam, więc się wyszczerzył –
Nie no, Aveiro, słyszałeś to?
- To dla mnie żadna nowość. –
westchnął – Według niej jestem jednym z najlepszych, ale tobie do pięt nie dorastam.
– przytulił mnie – Ale na culés nie ma rady…
- Kibicujesz naszym chłopakom?
– zapytała zaskoczona Roccuzzo.
- Tak. – rozpromieniłam się –
Od El Clásico z 20.11.2004 roku.
- Oj, chłopie. – Messi poklepał
po ramieniu Portugalczyka – Wyhodowałeś sobie na piersi bordowo-granatową
żmiję, co?
- Nie ja, tylko Beckham i
Zidane.
- Co? Jak to?
- No to może przedstawię się
pełnym nazwiskiem. – zachichotałam – Jestem Catalina Beckham Martinez. Jestem
bratanicą Davida Beckhama, a Zinedine Zidane to mój przyszywany wujek.
- I jesteś culé? – nie
wierzyli.
- Na dodatek pochodzi z Madrytu
– dodał CR7.
- Jak widać DNA Blaugrana było
silniejsze – mrugnęłam do nich okiem.
- Poczekaj, - podrapał się po
głowie Lionel – dzieciaki Beksa potrafią grać w piłkę, no nie? – pokiwałam
potwierdzająco głową – No a ty? Grałaś kiedyś z nimi?
- Z Brooklynem i z Romeem
kiedyś tam grywałam, jak byli mniejsi – wzruszyłam ramionami.
- A tak na poważnie. W sensie
na przykład na jakimś treningu z Los Blancos? Bo jak mniemam bywasz u nich? –
drążył.
- No tak. Raz grałam. To było
jeszcze za Mourinho. – popatrzyłam na Crisa, a on pokiwał głową – No więc
siedziałam sobie na ich treningu siłą zmuszona przez Casillasa i ni stąd ni
zowąd José zaproponował, żebym zagrała meczyk z chłopakami. Z początku nie
chciałam się zgodzić, bo raz, że było gorąco, dwa, że musiałabym grać w tym, co
miałam na sobie, a trzy, że niespecjalnie uśmiechało mi się biegać za piłką w
towarzystwie Królewskich – wyliczałam.
- Ale że na Casillasa, Ramosa i
Benzemę nie ma mocnych, to się w końcu zgodziła – na twarzy Cristiano zagościł
szeroki uśmiech.
- Grałam z nimi pierwszy i
ostatni raz – powiedziałam.
- Czemu? – pytał Argentyńczyk –
Jak poszło? – ciekawił się, ale nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo zrobił to za
mnie mój towarzysz.
- Grała pierwszy i ostatni raz,
bo więcej nie odważyliśmy się jej tego zaproponować. – westchnął – Było nas
wtedy na treningu niewielu, więc graliśmy sześciu na sześciu. Dostała piłkę od
Benzemy i pognała przed siebie. Wywinęła się Carvajalowi, Khedirze, a na końcu
okiwała samego Sergio Ramosa i wpakowała piłkę do bramki Ikera – rozmarzył się,
a Messi patrzył na mnie z otwartą buzią.
- Naprawdę?
- Tak. – zaśmiałam się – Sergio
nie odzywał się do mnie jakieś trzy tygodnie. Był wkurzony i nie miał pojęcia,
jak mogła pokonać go dziewczyna. Ale ostatecznie interwencje i tłumaczenia
Casillasa, Benzemy, Mourinho i Zizou, że w końcu jestem bratanicą tego
Beckhama, polepszyły mu samoocenę. I ostatecznie powrócił do treningów.
- No nieźle. – rzuciła Argentynka
– Sprawiłaś, że kariera Ramosa zawisła na włosku. Szacun, kochana.
***
Powracam z kolejnym rozdziałem ;)
Obiecałam, że będzie dłuższy i mam nadzieję, że nie zawiodłam?
W nexcie zabiorę Was na galę :D
A potem... No cóż, nie zawsze jest kolorowo, nie?
Może by tak jakaś mała kłótnia? :p
I w niedalekiej przyszłości pojawi się większa ilość bohaterów.
A kto to będzie? Zgadujcie :p
Buziaki ;*
Przecudny! *-*
OdpowiedzUsuńChcę tę kłótnie xd Coś czuję, że zrobi się bardzo ciekawie .
Może zawitają piłkarze Barcy? ;3
Czeka na następny! ;*/Zuza
Kochana, kłótnię to akurat mogę obiecać ;) Nasi kochani piłkarze z FCB? W przyszłości się zapewne pojawią. ;*
UsuńZ uśmiechem na twarzy czytałam ten rozdział ^.^ Cudowny <3 Czekam na kontynuację :*** /neyforever18
OdpowiedzUsuńNiezmiernie mi miło ;**
UsuńAj cudowny. ;D
OdpowiedzUsuńTaka tam pogawędka z najlepszym piłkarzem na świecie. Ile ja bym za to dała. *,* hahahaha.
Czekam na kolejny. ;*
O, kochana, ja też, uwierz mi. Taka rozmowa z Lio ^^ Cieszę się, że Ci się podoba, Słońce ;*
UsuńGeniusz!! *.* po prostu geniusz <3 nic dodać nic ująć :D może Ney się pojawi ? ^^
OdpowiedzUsuńHaha, no nie przesadzajmy ;) Ney przewidziany jedynie epizodycznie, ale mam nadzieję, że jakoś to przeżyjesz ;*
Usuń