11.07.2015

10

                Kiedy zbliżał się dzień wielkiego jak dla mnie meczu, a mianowicie FC Barcelona kontra Atlético Madryt, już od kilku dni chodziłam podekscytowana. Cristiano śmiał się ze mnie, mówiąc, że zanim dotrzemy do Barcelony, zejdę mu na zawał. Jako że w sobotę Los Blancos grali jeszcze mecz u siebie z Espanyolem, – który nawiasem mówiąc niestety wygrali – to my z samego rana udaliśmy się na lotnisko.
Tak więc Ronaldo jak zwykle w jeansach i bluzie, a ja w jeansowym zestawie od MADELEINE THOMPSON staliśmy, czekając na odprawę.


Na początku było spokojnie, ale po pewnym czasie pojawili się paparazzi. Portugalczyk nie przejął się tym nadto i nie odpowiadał na żadne pytania. Gdy staliśmy już w kolejce, mocno mnie objął i jego dłonie spoczęły na moim brzuchu. Popatrzyłam na niego z uśmiechem i cmoknęłam w policzek.

***
Zrobiłam szybki makijaż, założyłam jeansy, czarną koszulkę, adidasy i skórzaną kurtkę. Na wierzch dołożyłam jeszcze klubowy szalik i pokazałam piłkarzowi, że możemy iść. On jednak mocno mnie do siebie przyciągnął i złączył nasze usta.
- Poczekaj. – szepnęłam, po czym założyłam swój szalik na jego ramiona i wyjęłam telefon – Teraz będę mieć na ciebie haka – zaśmiałam się i wpiłam namiętnie w jego usta, jednocześnie robiąc nam zdjęcie.

***
Mecz był bardzo emocjonujący, a z naszych miejscówek było wszystko świetnie widać. Portugalczyk co chwilę to patrzył na boisko albo na mnie, szeroko się przy tym uśmiechając. Nie wiedziałam, o co mu chodziło, ale może po prostu nigdy wcześniej nie widział mnie na żadnym meczu, siedząc na trybunach? Cieszyłam się jak głupia, kiedy Neymar Jr, a potem Suárez trafiali do bramki przeciwnika. Jednak przy tym drugim golu bardziej cieszyłam się z niedopatrzenia sędziego. Oboje stwierdziliśmy, że Leo niestety, ale faktycznie zagrał ręką. Mimo to szybko się zdenerwowałam, kiedy w drugiej połowie sędzia podyktował rzut karny, do którego nie było podstaw! Mandžukić nie miał najmniejszego problemu z wpakowaniem piłki do siatki. Siedziałam jak na szpilkach aż do 86. minuty, kiedy to Lionel Messi podniósł wynik na 3:1. Wiedziałam, że mecz już wygraliśmy. Nasza obrona naprawdę była solidna, więc nie było opcji, żeby podopieczni Diego Simeone w ciągu jakichś pięciu minut strzelili 2 lub co gorsza 3 gole. Wraz z końcowym gwizdkiem pana Undiano Mallenco podniosłam się z miejsca i bez słowa wskoczyłam na Cristiano, który początkowo był zdziwiony moim zachowaniem, ale szybko się uśmiechnął i mnie przytulił. Delikatnie musnęłam jego usta swoimi i posłałam mu najpiękniejszy na świecie uśmiech. Zeskoczyłam na podłogę, odwróciłam się w kierunku murawy i zaczęłam odśpiewywać kolejne wersy naszego hymnu razem z resztą culés, nie puszczając dłoni zawodnika Los Blancos. W takich momentach czułam, jak ci wszyscy ludzie zapominali na moment o wszystkich krzywdach, smutkach i zamieniali się w jedną wielką rodzinę. Bo jednoczyła nas flaga…
- No jeśli tak ma wyglądać reakcja po każdym wygranym przez Blaugranę meczu, to ja chyba zacznę z tobą na nie chodzić – zaśmiał się piłkarz.
- Poczekaj, szybko ci to przejdzie, jak zobaczysz jutro nagłówki w gazetach. – zachichotałam – „Cristiano Ronaldo zastanawia się nad przejściem do FC Barcelony”, „Negocjacje kontraktu już ruszyły”, „CR7 chce współpracować z Messim. Czy stworzą drużynę nie do pokonania?”, „Ronaldo szuka już w Barcelonie domu dla siebie i narzeczonej” – wymyślałam.
- Nie zapomnij jeszcze o sytuacji na lotnisku. Moje ręce, twój brzuch. – tłumaczył – Pewnie znajdzie się też tytuł: „CR7 po raz drugi zostanie tatą” – i ruszyliśmy w stronę wyjścia uśmiechnięci, cały czas trzymając się za ręce.

***
                O 6:00 obudził mnie przenikliwy dźwięk budzika. Niechętnie przewróciłam się na bok, by go wyłączyć. Położyłam dłoń na czole i pomyślałam – za jakie grzechy? Mecz był wspaniały, więc postanowiliśmy to z Crisem nieco uczcić. Opróżniliśmy butelkę szampana i w efekcie zasnęłam chyba dopiero koło pierwszej nad ranem. Popatrzyłam w prawo, gdzie leżał nadal smacznie śpiący piłkarz. Ten to miał twardy sen! Przysunęłam się do niego delikatnie, dotknęłam jego umięśnionego ramienia i krzyknęłam mu do ucha, żeby wstawał. Zerwał się jak oparzony, a ja zwijałam się ze śmiechu. Biedny nadal nie wiedział, co się stało. Pokazałam mu zegarek, a ten tylko pokręcił głową i opadł na posłanie.
- Jak chcesz. – wzruszyłam ramionami – W takim razie ja pierwsza zajmuję łazienkę – rzuciłam i już po chwili zamykałam od środka drzwi. Wzięłam szybki prysznic, nakremowałam się porządnie, założyłam dresy od MARKUSA LUPFERA, zaczesałam włosy w delikatny koczek i założyłam do tego czarną opaskę do włosów.
Zrobiłam delikatne kreski na powiekach, pociągnęłam rzęsy tuszem, popsikałam się perfumami sygnowanymi nazwiskiem cioci i już byłam gotowa. Z biżuterii miałam na sobie jedynie maleńkie, przylegające do ucha kolczyki oraz ukochany pierścionek. 

Pewnie zastanawiacie się, dlaczego nigdy się z nim nie rozstawałam? Cóż, miał dla mnie przede wszystkim ogromną wartość sentymentalną. Choć do najtańszych też nie należał. I wbrew pozorom nie dostałam go od któregoś z moich adoratorów. Co to to nie. Dostałam go na 20. urodziny od moich rozkosznych kuzynów! Tak, tak, Brooklyn, Romeo i Cruz złożyli się dla mnie na taki prezent! I choć wiem, że pieniądze wyciągnęli zapewne od rodziców, to nie zmienia to faktu, że w owym momencie moje serce zalała fala ciepła. Przecież mogli zrobić z tymi pieniędzmi cokolwiek chcieli. Kupić sobie jakąś grę, czy coś. Ale nie. Oni postanowili sprawić mi przyjemność. Powiedzieli, że oczko niebieskie, bo to kolor moich oczu, a złoto, bo jestem dla nich złotym człowiekiem. No i jak się tu nie wzruszyć? Łezka pociekła. I to niejedna…
                Na całe szczęście zdążyłam się nieco zdrzemnąć w trakcie lotu. Nie chciałam mieć worków pod oczami. Prosto z samolotu wsiedliśmy do auta, więc mogliśmy uniknąć tych wszystkich paparazzi. Jakby nie wystarczyło, że będziemy im dzisiaj pozować przed galą. Ale cóż, taki ich zawód. A ja wiedziałam, na co się piszę.
                Po relaksującej kąpieli, moje miejsce w łazience zajął Portugalczyk. Ubrana jedynie w skąpą bieliznę i króciutki, satynowy szlafrok, usiadłam przed toaletką i zaczęłam się malować. Pierwszy był podkład, który starannie rozsmarowałam. Nałożyłam na powieki delikatny beżowy cień, a następnie nakreśliłam mocną kreskę – Rita byłaby ze mnie dumna. Dokładnie pomalowałam rzęsy tak, że wyglądały jakbym miała doklejane. Usta uraczyłam czerwoną szminką, która miała być jedynym kolorowym akcentem. Spojrzałam na zegarek i nie czekając dłużej ubrałam na siebie czarną, szyfonową, gorsetową maxi produkcji NOTTE BY MARCHESA. Obejrzałam się w lustrze i musiałam przyznać, że wyglądałam całkiem, całkiem.

- Pomożesz mi z… - zaczął piłkarz wchodząc do pokoju, ale natychmiast urwał, kiedy tylko na mnie popatrzył – Jezu… - wyszeptał – Catalina, jak ty cudownie wyglądasz. Nie zrozum mnie źle, ty zawsze wyglądasz ślicznie, ale teraz…
- Już cichutko. – uśmiechnęłam się uroczo, przykładając mu do ust palec – Muszka? – zapytałam, a on pokiwał głową. Odkąd pamiętałam, zawsze miał z tym problem. Zresztą tak samo było z krawatami. Zawiązałam materiał, poprawiłam i poklepałam zawodnika Królewskich po ramieniu. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy – Tylko pamiętaj. Nie dawaj się prowokować i zachowuj się – musnęłam delikatnie jego usta tak, żeby nie rozmazać sobie szminki.
- Gotowa, Skarbie?
- Momencik. – założyłam czarne szpilki i wzięłam go pod rękę. W czarnym garniturze prezentował się świetnie. Niczym młody bóg. Na całe szczęście odpuścił sobie z żelem do włosów – Zdenerwowany?
- Ja? – cwaniakował – Czym niby?
- No wiesz, jakby nie było, jesteś w ścisłej trójce nominowanych do Złotej Piłki 2014.
- Może i bym się denerwował, ale nie dzisiaj.
- Czemu? – zdziwiłam się.
- Bo jest przy mnie najpiękniejsza kobieta na ziemi, która zaraz przejdzie ze mną po czerwonym dywanie, a której obecność działa na mnie kojąco. – ucałował mój policzek – Nikt nie odbierze mi tej chwili – uśmiechnął się i opuściliśmy nasz apartament. W chwili, kiedy brunet zamykał drzwi, z pokoju obok wyszła para. Dziewczyna była ubrana w długą czarną sukienkę, przyozdobioną cekinami. Zaś jej partner miał na sobie bordowy garnitur. Oniemiałam na ich widok. Chyba dopiero teraz dotarło do mnie, gdzie jak tak właściwie byłam…
- O, Cristiano. – odezwał się Argentyńczyk – Miło cię widzieć – podali sobie dłonie.
- Lionel, Antonella. – przytulił kobietę przyjaźnie – Was również.
- No no, Ronaldo. Czyżbyś zapomniał o swoim ukochanym żelu? – zaśmiała się brunetka, a cała reszta (włącznie z samym zainteresowanym) jej zawtórowała – Może jeszcze będą z ciebie ludzie?
- No widzisz. Wszystko przez nią. – położył dłoń na moim biodrze i popatrzył na mnie – Leo, Antonella, chciałbym wam przedstawić moją przyjaciółkę Catalinę. No a tobie, Skarbie, chyba nie muszę ich przedstawiać, prawda? – wyszczerzył ząbki.
- Prawda. – wytknęłam mu język – Cat. – uścisnęłam im dłonie – Bardzo się cieszę, że mogę was poznać. Właśnie rozmawiam z najpiękniejszą Argentynką świata i najlepszym piłkarzem świata. – pokręciłam z niedowierzaniem głową – Nie mogę w to uwierzyć.
- Czy mnie słuch nie myli? – zaśmiał się zawodnik Blaugrany – Bo o ile co do części o Anto nie można ci się sprzeciwić, to czy partnerka Cristiano Ronaldo właśnie nazwała mnie w jego obecności najlepszym piłkarzem świata? – przytaknęłam, więc się wyszczerzył – Nie no, Aveiro, słyszałeś to?
- To dla mnie żadna nowość. – westchnął – Według niej jestem jednym z najlepszych, ale tobie do pięt nie dorastam. – przytulił mnie – Ale na culés nie ma rady…
- Kibicujesz naszym chłopakom? – zapytała zaskoczona Roccuzzo.
- Tak. – rozpromieniłam się – Od El Clásico z 20.11.2004 roku.
- Oj, chłopie. – Messi poklepał po ramieniu Portugalczyka – Wyhodowałeś sobie na piersi bordowo-granatową żmiję, co?
- Nie ja, tylko Beckham i Zidane.
- Co? Jak to?
- No to może przedstawię się pełnym nazwiskiem. – zachichotałam – Jestem Catalina Beckham Martinez. Jestem bratanicą Davida Beckhama, a Zinedine Zidane to mój przyszywany wujek.
- I jesteś culé? – nie wierzyli.
- Na dodatek pochodzi z Madrytu – dodał CR7.
- Jak widać DNA Blaugrana było silniejsze – mrugnęłam do nich okiem.
- Poczekaj, - podrapał się po głowie Lionel – dzieciaki Beksa potrafią grać w piłkę, no nie? – pokiwałam potwierdzająco głową – No a ty? Grałaś kiedyś z nimi?
- Z Brooklynem i z Romeem kiedyś tam grywałam, jak byli mniejsi – wzruszyłam ramionami.
- A tak na poważnie. W sensie na przykład na jakimś treningu z Los Blancos? Bo jak mniemam bywasz u nich? – drążył.
- No tak. Raz grałam. To było jeszcze za Mourinho. – popatrzyłam na Crisa, a on pokiwał głową – No więc siedziałam sobie na ich treningu siłą zmuszona przez Casillasa i ni stąd ni zowąd José zaproponował, żebym zagrała meczyk z chłopakami. Z początku nie chciałam się zgodzić, bo raz, że było gorąco, dwa, że musiałabym grać w tym, co miałam na sobie, a trzy, że niespecjalnie uśmiechało mi się biegać za piłką w towarzystwie Królewskich – wyliczałam.
- Ale że na Casillasa, Ramosa i Benzemę nie ma mocnych, to się w końcu zgodziła – na twarzy Cristiano zagościł szeroki uśmiech.
- Grałam z nimi pierwszy i ostatni raz – powiedziałam.
- Czemu? – pytał Argentyńczyk – Jak poszło? – ciekawił się, ale nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo zrobił to za mnie mój towarzysz.
- Grała pierwszy i ostatni raz, bo więcej nie odważyliśmy się jej tego zaproponować. – westchnął – Było nas wtedy na treningu niewielu, więc graliśmy sześciu na sześciu. Dostała piłkę od Benzemy i pognała przed siebie. Wywinęła się Carvajalowi, Khedirze, a na końcu okiwała samego Sergio Ramosa i wpakowała piłkę do bramki Ikera – rozmarzył się, a Messi patrzył na mnie z otwartą buzią.
- Naprawdę?
- Tak. – zaśmiałam się – Sergio nie odzywał się do mnie jakieś trzy tygodnie. Był wkurzony i nie miał pojęcia, jak mogła pokonać go dziewczyna. Ale ostatecznie interwencje i tłumaczenia Casillasa, Benzemy, Mourinho i Zizou, że w końcu jestem bratanicą tego Beckhama, polepszyły mu samoocenę. I ostatecznie powrócił do treningów.

- No nieźle. – rzuciła Argentynka – Sprawiłaś, że kariera Ramosa zawisła na włosku. Szacun, kochana.


***
Powracam z kolejnym rozdziałem ;)
Obiecałam, że będzie dłuższy i mam nadzieję, że nie zawiodłam?
W nexcie zabiorę Was na galę :D
A potem... No cóż, nie zawsze jest kolorowo, nie?
Może by tak jakaś mała kłótnia? :p
I w niedalekiej przyszłości pojawi się większa ilość bohaterów.
A kto to będzie? Zgadujcie :p
Buziaki ;*

8 komentarzy:

  1. Przecudny! *-*
    Chcę tę kłótnie xd Coś czuję, że zrobi się bardzo ciekawie .
    Może zawitają piłkarze Barcy? ;3
    Czeka na następny! ;*/Zuza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, kłótnię to akurat mogę obiecać ;) Nasi kochani piłkarze z FCB? W przyszłości się zapewne pojawią. ;*

      Usuń
  2. Z uśmiechem na twarzy czytałam ten rozdział ^.^ Cudowny <3 Czekam na kontynuację :*** /neyforever18

    OdpowiedzUsuń
  3. Aj cudowny. ;D
    Taka tam pogawędka z najlepszym piłkarzem na świecie. Ile ja bym za to dała. *,* hahahaha.
    Czekam na kolejny. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, kochana, ja też, uwierz mi. Taka rozmowa z Lio ^^ Cieszę się, że Ci się podoba, Słońce ;*

      Usuń
  4. Geniusz!! *.* po prostu geniusz <3 nic dodać nic ująć :D może Ney się pojawi ? ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no nie przesadzajmy ;) Ney przewidziany jedynie epizodycznie, ale mam nadzieję, że jakoś to przeżyjesz ;*

      Usuń