18.07.2015

12

                Ubrana w ciepłą, czarną bluzę w paski z metalicznym napisem LOCAL HEROES, czarne legginsy od ADIDASA i trampki z włosami związanymi w luźny koczek siedziałam na wielkim, perskim dywanie i gilgotałam niespełna pięciolatka.


Chłopiec śmiał się wniebogłosy. Naprawdę lubiłam tego szkraba. To niesamowite jak bardzo był podobny do swego ojca.
Nasza zabawa trwała w najlepsze, kiedy nagle przerwał ją dzwonek do drzwi. Niechętnie poderwałam się na nogi i poszłam otworzyć. W wejściu zobaczyłam świetnie mi znaną postać. Wysoka, szczupła brunetka uśmiechnęła się do mnie delikatnie. Przytuliłam ją i wpuściłam do środka, gdzie od razu dopadł ją mini Cristiano.
- Crisa nie ma. – powiedziałam – Ma trening. Chociaż w zasadzie powinien już tu być – dodałam spoglądając na zegarek.
- Nie szkodzi. Może to i lepiej? Ja w sumie to z tobą chciałam porozmawiać.
- Ze mną? No ok. To poczekaj chwilkę. – ruszyłam w stronę chłopczyka – Junior, leć na górę do babci, dobrze? Ja porozmawiam z ciocią. – nie musiałam długo czekać na wykonanie mojej prośby, więc szybko skierowałam się do gościa – Salon czy kuchnia?
- Kuchnia. Mniejsze prawdopodobieństwo, że mały coś usłyszy – uniosła kąciki ust do góry.
- Kawy? – pokiwała głową. Już po chwili siedziałyśmy naprzeciw siebie przy stole kuchennym, popijając kofeinowy napar.
- Wiesz, trochę mi głupio, bo w sumie to nie moja sprawa i nie powinnam się wtrącać… - zaczęła niepewnie.
- Irina, daj spokój. Mów, o co chodzi – zachęciłam.
- Czemu mi nie powiedziałaś wcześniej, że między wami coś jest? – wypaliła, a mnie zamurowało – Gdybyś powiedziała cokolwiek, to szybciej zakończyłabym ten i tak nieistniejący związek.
- Nie, błagam. – jęknęłam – Ty też czytasz te szmatławce i im wierzysz?
- Nie, ale któryś z piłkarzy wstawił zdjęcia z waszych zaręczyn… - czuła się najwyraźniej niezręcznie – Nie zrozum mnie źle. Ja się cieszę waszym szczęściem. I gratuluję. Ale mimo wszystko mogliście mi coś powiedzieć…
- Irina, ja nie jestem z Ronaldo. To były tylko takie wygłupy – pogładziłam ją po dłoni.
- A gala w Zurychu?
- Nie chciał jechać sam. Denerwował się, chociaż sam by tego nie przyznał. Poza tym wiedział, że moim marzeniem było poznać Messiego – wyszczerzyłam się.
- Podobno jesteś w ciąży? – uniosła wysoko lewą brew.
- A wyglądam na kobietę w ciąży? – prychnęłam – O ile mi wiadomo, to nie noszę nikogo w brzuchu. Przytyć chyba też za bardzo nie przytyłam – zachichotałam.
- Przepraszam, nie wiedziałam. Jakoś się zdążyłam trochę odzwyczaić od tych pismaków. Dwaynem nie przejmują się aż tak bardzo – posłała mi delikatny uśmiech.
- Czyli to prawda? Jesteś z The Rockiem?
- Mhm – zarumieniła się.
- Uwielbiam go za rolę w „Szybkich i wściekłych” .
- Przekażę mu. – zaśmiała się – A teraz już się będę zbierać. Przyjechałam tu prosto z lotniska. Muszę jechać by wynająć pokój w hotelu.
- Na ile przyjechałaś?
- 3 dni. Właśnie, - rzuciła, jakby ją olśniło – mam 2 bilety do opery na jutro. Chętna? „Carmen”. Wiem, że ją uwielbiasz – kusiła.
- No dobra. – uległam – Ale wiesz co? Po co masz się zatrzymywać w hotelu, skoro ja mam ogromne mieszkanie? Spokojnie się pomieścimy. – mrugnęłam do niej okiem – Nagadamy się, napijemy wina?
- A nie będę przeszkadzać?
- Nie żartuj. Miałam poczekać na tego piłkarzyka, ale co mi tam. W końcu kto późno przychodzi, ten sam sobie szkodzi. – odwróciłam się w stronę schodów i zawołałam Juniora, który już po chwili był w salonie – Mogę cię o coś prosić? – pokiwał główką – Powiesz tatusiowi, że przyszłam i na niego czekałam, ale się nie doczekałam i sobie poszłam? I wzruszysz ramionkami, ok? – posłałam mu cudowny uśmiech.
- Dobrze, ciociu – cmoknął mnie i Shayk w policzek i ponownie pobiegł do babci.

***
                Wpuściłam tymczasową współlokatorkę do mojego apartamentu i prosiłam, by czuła się jak u siebie. Modelka dokładnie przyglądała się pomieszczeniu. Utrzymany w beżowo-szarej tonacji salon, w którym znajdowała się wielka kanapa, połączony był z kuchnią, gdzie znajdował się wielki, szklany stół i osiem krzeseł. 

Pokazałam jej łazienkę, w której było mnóstwo drewna. Duża wanna, kinkieciki. Dziewczyna od razu się uśmiechnęła, kiedy zabrałam ją do jej tymczasowego lokum. 
Dominowała tam biel, granat i szarość. Najważniejsza jednak była wcale nie taka mała, jak się wydawało szafa, schowana za zasłonami. Następnie pokazałam jej moją sypialnię skąpaną w całości w beżach i moje ulubiona miejsce w tym mieszkaniu, a mianowicie moją cudowną garderobę.

Zabrałam ją też na niewielki, aczkolwiek przyjemny balkon.
Poinformowałam ją też, że w apartamencie znajdowały się jeszcze dwa pokoje gościnne, w których zazwyczaj nocowali Beckhamowie.
                Wieczorem ubrałyśmy się obie w dresy i zasiadłyśmy na kanapie. Miałyśmy zrobić sobie taki prawdziwy babski wieczór, toteż zaczęłyśmy od manicure’u. Irina postawiła na biały ze złotym, a mi pomalowała paznokcie na pudrowy róż z elementami czerni. 


Kiedy wypiłyśmy już butelkę wina i miałyśmy ustalić, która z nas pójdzie do sklepu, nasz problem sam się rozwiązał. Bowiem w progu mojego mieszkania stanął nie kto inny jak Cristiano. Stał oparty o futrynę i zadziornie się do mnie uśmiechał. W ręku trzymał butelkę mojego ulubionego trunku z winnicy Andréasa Iniesty.
- Junior mówił, że byłaś i czekałaś, ale się na mnie nie doczekałaś. Więc tak sobie pomyślałem, że muszę ci to jakoś wynagrodzić i wpadnę do ciebie – wyglądał tak uroczo.
- Wiesz, to bardzo miłe, ale ja tak jakby jestem zajęta. – rzuciłam niepewnie, a on posmutniał. Pewnie pomyślał, że trzymam w sypialni jakiegoś faceta – Urządzamy sobie taki babski wieczór z Iriną.
- Z Iriną? A co ona u ciebie robi? – zdenerwował się.
- Była u ciebie rano. Chciała ze mną pogadać. Miała żal, że nic jej wcześniej nie powiedziałam, że coś między nami – pokazałam palcem najpierw na siebie, a potem na niego – jest. Ale wytłumaczyłam jej wszystko. I stwierdziłyśmy, że po co ma wydawać kasę na hotel, skoro może zostać u mnie – uśmiechnęłam się.
- Jasne. – burknął – Trzymaj wino. Przyda wam się – i poszedł, a ja wróciłam do salonu.
- Patrz, co mam! – pomachałam jej przed oczami butelką – Sam pan Aveiro nam je przyniósł  - zaśmiałyśmy się obie.
                Gadałyśmy o przeróżnych rzeczach. Trochę poplotkowałyśmy, troszkę się sobie pozwierzałyśmy i opróżniłyśmy kolejną butelkę. Przygotowałam nam małe przekąski, a Rosjanka wybrała film. Padło na „Trzy metry nad niebem”. Ryczałyśmy jak głupie, kiedy zginął Pollo. Do sypialni rozeszłyśmy się koło drugiej.

***
                Z samego rana postanowiłyśmy udać się najpierw na zakupy, a następnie do fryzjera i kosmetyczki. Jak szaleć, to szaleć. Jako że niedawno dostałam honorarium za pierwsze barcelońskie zlecenie, postanowiłam kupić coś moim chłopcom. No więc skończyło się tak, że wróciłam do domu z 4 identycznymi granatowymi marynarkami. Pasowały zarówno do zestawu wyjściowego, jak i casualowego. Miałam nadzieję, że Brooklyn, Romeo i Cruz się ucieszą. Przecież lubili takie klimaty. A czwarta? A czwarta marynareczka była dla Juniora. Nie mogłam się oprzeć, widząc to małe cudo.
                Po późnym obiedzie na mieście, przyszedł czas na szykowanie się do opery. Ja ubrałam czarną midi od HANEY,
a Irina czarną obcisłą midi marki HERVE LEGER. 
Obie zostawiłyśmy rozpuszczone włosy, które zostały dziś lekko podcięte i ślicznie wyprostowane. Umalowałyśmy się szybko i wyszłyśmy przed apartamentowiec, gdzie już czekała na nas taksówka. Uwielbiałam operę. „Carmen” to mój ulubiony spektakl. Chyba nigdy mi się nie znudzi. Siedziałyśmy na widowni i z uwagą przyglądałyśmy się poczynaniom śpiewaków. Te arie zawsze wywoływały u mnie gęsią skórkę. Zupełnie jak El Clásico. Nie no, ja się chyba zabiję za to porównanie… Ale taka prawda.


***
- Jakby co, to dzwoń. Mam teraz trochę wolnego czasu, więc jeśli byś się jednak zdecydowała na Barbados… - cmoknęła mnie w oba policzki i puściła oczko.
- Obiecuję, że jak tylko zmienię zdanie, to się odezwę. – zaśmiałam się – Jeszcze tu trochę posiedzę, a potem muszę pomóc Vic w przygotowaniach do tygodnia mody, więc przenoszę się na jakiś czas do Anglii.
- O, no to może cię odwiedzę?
- Zapraszam. – uśmiechnęłam się – Może w końcu byście się z Ritą poznały. Dobra, leć, bo już wywołują twój lot. Jeszcze nie zdążysz, a ja nie chcę sobie nagrabić u The Rocka – chichotałam i po raz ostatni przytuliłam koleżankę.




***
OK, zostałam przekonana, aby rozdział 
pojawił się jeszcze przed moim wyjazdem.
Proszę, aby każdy, kto czyta, 
zostawił po sobie ślad w postaci komentarza.
To dla mnie bardzo ważne, ponieważ nie wiem, 
czy jest sens kontynuować tę historię...
No to ja spadam się wyspać 
przed jutrzejszą podróżą. ;-)
Buziaczki <3

9 komentarzy:

  1. Oczywiście, że jest sens kontynuować. <3
    Oj Ronaldo się lekko pogniewał, zezłościł? Zupełnie bez powodu. XD
    Udanej podróży kochana. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, takiego z niego nerwusa zrobiłam :p Dziękuję, Słońce <3

      Usuń
  2. Ronaldo się obraził :D świetny rozdział i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział boski <3
    Szykuje się sprzeczka u naszej 'pary' XD
    Czekam na kolejny;*/Zuza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, jak Ty mnie świetnie znasz, hehe ;D Coś tam się może 'popsuć'. I oczywiście nie samo :*

      Usuń
  4. Nadrobilam! Byłam na basenie to se leżałam i czytałam, zarabiste opowiadanie. Takie inne od reszty. Ty już dobrze wiesz, że jest sens i każdy mądry kto je czyta ci to powie i w tym również ja. No i kolejne opo do mojej zakładki z blogami które czytam :D Zapraszam do mnie na rozdział ;) pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. zapraszam na konkurs do mniee ;) http://sanchezbogiem.blogspot.com/p/konkurs.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Dopiero dzisiaj w gąszczu opowiadań znalazłam twojego bloga i muszę przyznać, że to jeden z najlepiej pisanych, jakie miałam okazję czytać :)
    Podoba mi się twój styl jak i historia, którą tu przedstawiasz ;)
    Z niecierpliwością czekam na kolejne części! Muszę się upewnić, czy ten brązooki chłopak to osoba, o której myślę ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Swieeeeetny kochana! Pisz dalej! :* W miedzyczasie zapraszam do mnie ;>

    OdpowiedzUsuń