Ubrana w ciepłą, czarną bluzę w paski z metalicznym
napisem LOCAL HEROES, czarne legginsy od ADIDASA i trampki z włosami związanymi
w luźny koczek siedziałam na wielkim, perskim dywanie i gilgotałam niespełna
pięciolatka.
Chłopiec śmiał się wniebogłosy.
Naprawdę lubiłam tego szkraba. To niesamowite jak bardzo był podobny do swego
ojca.
Nasza
zabawa trwała w najlepsze, kiedy nagle przerwał ją dzwonek do drzwi. Niechętnie
poderwałam się na nogi i poszłam otworzyć. W wejściu zobaczyłam świetnie mi
znaną postać. Wysoka, szczupła brunetka uśmiechnęła się do mnie delikatnie.
Przytuliłam ją i wpuściłam do środka, gdzie od razu dopadł ją mini Cristiano.
- Crisa nie ma. – powiedziałam
– Ma trening. Chociaż w zasadzie powinien już tu być – dodałam spoglądając na
zegarek.
- Nie szkodzi. Może to i
lepiej? Ja w sumie to z tobą chciałam porozmawiać.
- Ze mną? No ok. To poczekaj
chwilkę. – ruszyłam w stronę chłopczyka – Junior, leć na górę do babci, dobrze?
Ja porozmawiam z ciocią. – nie musiałam długo czekać na wykonanie mojej prośby,
więc szybko skierowałam się do gościa – Salon czy kuchnia?
- Kuchnia. Mniejsze
prawdopodobieństwo, że mały coś usłyszy – uniosła kąciki ust do góry.
- Kawy? – pokiwała głową. Już
po chwili siedziałyśmy naprzeciw siebie przy stole kuchennym, popijając
kofeinowy napar.
- Wiesz, trochę mi głupio, bo w
sumie to nie moja sprawa i nie powinnam się wtrącać… - zaczęła niepewnie.
- Irina, daj spokój. Mów, o co
chodzi – zachęciłam.
- Czemu mi nie powiedziałaś
wcześniej, że między wami coś jest? – wypaliła, a mnie zamurowało – Gdybyś
powiedziała cokolwiek, to szybciej zakończyłabym ten i tak nieistniejący
związek.
- Nie, błagam. – jęknęłam – Ty
też czytasz te szmatławce i im wierzysz?
- Nie, ale któryś z piłkarzy
wstawił zdjęcia z waszych zaręczyn… - czuła się najwyraźniej niezręcznie – Nie
zrozum mnie źle. Ja się cieszę waszym szczęściem. I gratuluję. Ale mimo
wszystko mogliście mi coś powiedzieć…
- Irina, ja nie jestem z
Ronaldo. To były tylko takie wygłupy – pogładziłam ją po dłoni.
- A gala w Zurychu?
- Nie chciał jechać sam.
Denerwował się, chociaż sam by tego nie przyznał. Poza tym wiedział, że moim
marzeniem było poznać Messiego – wyszczerzyłam się.
- Podobno jesteś w ciąży? –
uniosła wysoko lewą brew.
- A wyglądam na kobietę w
ciąży? – prychnęłam – O ile mi wiadomo, to nie noszę nikogo w brzuchu. Przytyć
chyba też za bardzo nie przytyłam – zachichotałam.
- Przepraszam, nie wiedziałam.
Jakoś się zdążyłam trochę odzwyczaić od tych pismaków. Dwaynem nie przejmują
się aż tak bardzo – posłała mi delikatny uśmiech.
- Czyli to prawda? Jesteś z The
Rockiem?
- Mhm – zarumieniła się.
- Uwielbiam go za rolę w
„Szybkich i wściekłych” .
- Przekażę mu. – zaśmiała się –
A teraz już się będę zbierać. Przyjechałam tu prosto z lotniska. Muszę jechać
by wynająć pokój w hotelu.
- Na ile przyjechałaś?
- 3 dni. Właśnie, - rzuciła,
jakby ją olśniło – mam 2 bilety do opery na jutro. Chętna? „Carmen”. Wiem, że
ją uwielbiasz – kusiła.
- No dobra. – uległam – Ale
wiesz co? Po co masz się zatrzymywać w hotelu, skoro ja mam ogromne mieszkanie?
Spokojnie się pomieścimy. – mrugnęłam do niej okiem – Nagadamy się, napijemy
wina?
- A nie będę przeszkadzać?
- Nie żartuj. Miałam poczekać
na tego piłkarzyka, ale co mi tam. W końcu kto późno przychodzi, ten sam sobie
szkodzi. – odwróciłam się w stronę schodów i zawołałam Juniora, który już po
chwili był w salonie – Mogę cię o coś prosić? – pokiwał główką – Powiesz
tatusiowi, że przyszłam i na niego czekałam, ale się nie doczekałam i sobie
poszłam? I wzruszysz ramionkami, ok? – posłałam mu cudowny uśmiech.
- Dobrze, ciociu – cmoknął mnie
i Shayk w policzek i ponownie pobiegł do babci.
***
Wpuściłam tymczasową współlokatorkę do mojego apartamentu
i prosiłam, by czuła się jak u siebie.
Modelka dokładnie przyglądała się pomieszczeniu. Utrzymany w beżowo-szarej
tonacji salon, w którym znajdowała się wielka kanapa, połączony był z kuchnią,
gdzie znajdował się wielki, szklany stół i osiem krzeseł.
Pokazałam
jej łazienkę, w której było mnóstwo drewna. Duża wanna, kinkieciki. Dziewczyna
od razu się uśmiechnęła, kiedy zabrałam ją do jej tymczasowego lokum.
Dominowała
tam biel, granat i szarość. Najważniejsza jednak była wcale nie taka mała, jak
się wydawało szafa, schowana za zasłonami. Następnie pokazałam jej moją
sypialnię skąpaną w całości w beżach i moje ulubiona miejsce w tym mieszkaniu,
a mianowicie moją cudowną garderobę.
Zabrałam
ją też na niewielki, aczkolwiek przyjemny balkon.
Poinformowałam ją też, że w
apartamencie znajdowały się jeszcze dwa pokoje gościnne, w których zazwyczaj
nocowali Beckhamowie.
Wieczorem ubrałyśmy się obie w dresy i zasiadłyśmy na
kanapie. Miałyśmy zrobić sobie taki prawdziwy babski wieczór, toteż zaczęłyśmy
od manicure’u. Irina postawiła na biały ze złotym, a mi pomalowała paznokcie na
pudrowy róż z elementami czerni.
Kiedy wypiłyśmy już butelkę
wina i miałyśmy ustalić, która z nas pójdzie do sklepu, nasz problem sam się
rozwiązał. Bowiem w progu mojego mieszkania stanął nie kto inny jak Cristiano.
Stał oparty o futrynę i zadziornie się do mnie uśmiechał. W ręku trzymał
butelkę mojego ulubionego trunku z winnicy Andréasa Iniesty.
- Junior mówił, że byłaś i
czekałaś, ale się na mnie nie doczekałaś. Więc tak sobie pomyślałem, że muszę
ci to jakoś wynagrodzić i wpadnę do ciebie – wyglądał tak uroczo.
- Wiesz, to bardzo miłe, ale ja
tak jakby jestem zajęta. – rzuciłam niepewnie, a on posmutniał. Pewnie
pomyślał, że trzymam w sypialni jakiegoś faceta – Urządzamy sobie taki babski
wieczór z Iriną.
- Z Iriną? A co ona u ciebie
robi? – zdenerwował się.
- Była u ciebie rano. Chciała
ze mną pogadać. Miała żal, że nic jej wcześniej nie powiedziałam, że coś między
nami – pokazałam palcem najpierw na siebie, a potem na niego – jest. Ale
wytłumaczyłam jej wszystko. I stwierdziłyśmy, że po co ma wydawać kasę na
hotel, skoro może zostać u mnie – uśmiechnęłam się.
- Jasne. – burknął – Trzymaj
wino. Przyda wam się – i poszedł, a ja wróciłam do salonu.
- Patrz, co mam! – pomachałam
jej przed oczami butelką – Sam pan Aveiro nam je przyniósł - zaśmiałyśmy się obie.
Gadałyśmy o przeróżnych rzeczach. Trochę
poplotkowałyśmy, troszkę się sobie pozwierzałyśmy i opróżniłyśmy kolejną
butelkę. Przygotowałam nam małe przekąski, a Rosjanka wybrała film. Padło na
„Trzy metry nad niebem”. Ryczałyśmy jak głupie, kiedy zginął Pollo. Do sypialni
rozeszłyśmy się koło drugiej.
***
Z samego rana postanowiłyśmy udać się najpierw na
zakupy, a następnie do fryzjera i kosmetyczki. Jak szaleć, to szaleć. Jako że
niedawno dostałam honorarium za pierwsze barcelońskie zlecenie, postanowiłam
kupić coś moim chłopcom. No więc skończyło się tak, że wróciłam do domu z 4
identycznymi granatowymi marynarkami. Pasowały zarówno do zestawu wyjściowego,
jak i casualowego. Miałam nadzieję, że Brooklyn, Romeo i Cruz się ucieszą.
Przecież lubili takie klimaty. A czwarta? A czwarta marynareczka była dla
Juniora. Nie mogłam się oprzeć, widząc to małe cudo.
Po późnym obiedzie na mieście, przyszedł czas na
szykowanie się do opery. Ja ubrałam czarną midi od HANEY,
a
Irina czarną obcisłą midi marki HERVE LEGER.
Obie zostawiłyśmy rozpuszczone
włosy, które zostały dziś lekko podcięte i ślicznie wyprostowane. Umalowałyśmy
się szybko i wyszłyśmy przed apartamentowiec, gdzie już czekała na nas
taksówka. Uwielbiałam operę. „Carmen” to mój ulubiony spektakl. Chyba nigdy mi
się nie znudzi. Siedziałyśmy na widowni i z uwagą przyglądałyśmy się
poczynaniom śpiewaków. Te arie zawsze wywoływały u mnie gęsią skórkę. Zupełnie
jak El Clásico. Nie no, ja się chyba zabiję za to porównanie… Ale taka prawda.
***
- Jakby co, to dzwoń. Mam teraz
trochę wolnego czasu, więc jeśli byś się jednak zdecydowała na Barbados… -
cmoknęła mnie w oba policzki i puściła oczko.
- Obiecuję, że jak tylko
zmienię zdanie, to się odezwę. – zaśmiałam się – Jeszcze tu trochę posiedzę, a
potem muszę pomóc Vic w przygotowaniach do tygodnia mody, więc przenoszę się na
jakiś czas do Anglii.
- O, no to może cię odwiedzę?
- Zapraszam. – uśmiechnęłam się
– Może w końcu byście się z Ritą poznały. Dobra, leć, bo już wywołują twój lot.
Jeszcze nie zdążysz, a ja nie chcę sobie nagrabić u The Rocka – chichotałam i
po raz ostatni przytuliłam koleżankę.
***
OK, zostałam przekonana, aby rozdział
pojawił się jeszcze przed moim wyjazdem.
Proszę, aby każdy, kto czyta,
zostawił po sobie ślad w postaci komentarza.
To dla mnie bardzo ważne, ponieważ nie wiem,
czy jest sens kontynuować tę historię...
No to ja spadam się wyspać
przed jutrzejszą podróżą. ;-)
Buziaczki <3
Oczywiście, że jest sens kontynuować. <3
OdpowiedzUsuńOj Ronaldo się lekko pogniewał, zezłościł? Zupełnie bez powodu. XD
Udanej podróży kochana. ;*
Cóż, takiego z niego nerwusa zrobiłam :p Dziękuję, Słońce <3
UsuńRonaldo się obraził :D świetny rozdział i czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńRozdział boski <3
OdpowiedzUsuńSzykuje się sprzeczka u naszej 'pary' XD
Czekam na kolejny;*/Zuza
Oj, jak Ty mnie świetnie znasz, hehe ;D Coś tam się może 'popsuć'. I oczywiście nie samo :*
UsuńNadrobilam! Byłam na basenie to se leżałam i czytałam, zarabiste opowiadanie. Takie inne od reszty. Ty już dobrze wiesz, że jest sens i każdy mądry kto je czyta ci to powie i w tym również ja. No i kolejne opo do mojej zakładki z blogami które czytam :D Zapraszam do mnie na rozdział ;) pozdrawiam. ;*
OdpowiedzUsuńzapraszam na konkurs do mniee ;) http://sanchezbogiem.blogspot.com/p/konkurs.html
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj w gąszczu opowiadań znalazłam twojego bloga i muszę przyznać, że to jeden z najlepiej pisanych, jakie miałam okazję czytać :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się twój styl jak i historia, którą tu przedstawiasz ;)
Z niecierpliwością czekam na kolejne części! Muszę się upewnić, czy ten brązooki chłopak to osoba, o której myślę ;)
Swieeeeetny kochana! Pisz dalej! :* W miedzyczasie zapraszam do mnie ;>
OdpowiedzUsuń