wrzesień
Siedziałam na fotelu i tępo wpatrywałam się w okno.
Drugi dzień z rzędu padał deszcz. Ta ponura pogoda dawała mi się we znaki.
Przypominał mi się Londyn, z którego przede wszystkim ze względów klimatycznych
wyjechałam. Jednak w takie dni jak ten mogłam spokojnie pogrążyć się we
własnych myślach. Wracałam wspomnieniami do mojego dzieciństwa. Przypominałam
sobie wszystko. Rodziców, którzy rzadko bywali w domu, samotność. Potem był
przyjazd Beckhamów. Los się do mnie uśmiechnął. Dał ludzi, którzy zastąpili mi
własnych rodzicieli. Dał rodzeństwo, którego nigdy nie miałam. Dał mi – i to
chyba najważniejsze – El Clásico, które zmieniło moje życie o 180 stopni.
Miłość do zdrowego trybu życia, do piłki nożnej, do Blaugrany. Niestety los
daje, ale i zabiera. David nie przedłużył kontraktu. Moja rodzina wyprowadziła
się do USA. Bardzo to przeżyłam. Wujek chciał mnie nawet zabrać ze sobą, ale
moi cudowni prawni opiekunowie nie zgodzili się na to. Po kilku latach
wyjechałam na cztery semestry do Anglii, gdzie się uczyłam. Niby było dobrze,
ale to już nie było to samo. W końcu postanowiłam powrócić do Madrytu. Kiedy
miałam 16 lat, Zizou zabrał mnie na trening Królewskich. Chyba miał jeszcze
nadzieję, że da się mnie naprostować, ale nic z tego. Za to poznałam
wspaniałych facetów, którzy z dnia na dzień stawali mi się coraz bliżsi i na
których zawsze mogłam liczyć. Tak właśnie zrodziły się moje przyjaźnie z
piłkarzami. Po jakimś roku starań Ronaldo, udało mu się mnie do siebie
przekonać. Potem był mój jedyny mecz z Los Blancos i początek nazywania mnie
przyszłą żoną Portugalczyka. Sprawy toczyły się szybko. Uczyłam się, latałam do
Victorii, studiowałam, pomagałam jej w interesach, zdobywałam kolejne
certyfikaty i punkty do CV. Śmierć rodziców wypędziła mnie na pewien czas poza
granice stolicy. Następnie był związek z Jackiem, który zakończył się nie
najlepiej. Pobyt w Londynie, koncert Rity, powrót do rodzinnego miasta –
chociaż na chwilę. Potem był…Cristiano. Nie powinnam była dopuścić do tego,
żeby nasza relacja przeniosła się na taki poziom. Wszystko się pokomplikowało.
I jeszcze ta umowa… Na całe szczęście nie była już aktualna – nie w takiej
sytuacji i nie po tym, do czego doszło. Dlaczego pozwoliłam, żeby Portugalczyk
do tego stopnia zawładnął moim życiem? Niepotrzebnie pozwoliłam mu się do mnie
tak zbliżyć. Przyniosło mi to jedynie ból i cierpienie po słowach, które
usłyszałam. Nie wiem, jakby to było, gdybym nie pojechała wtedy z Iriną na
Barbados. Te wakacje naprawdę pomogły mi się otrząsnąć. Zrozumiałam, że
musiałam się usunąć z życia piłkarza i iść dalej. Żyć, tak jak zawsze chciałam.
W mieście moich marzeń. W Barcelonie. Przy mojej ukochanej drużynie. Z osobami,
które nigdy by mnie nie zawiodły. Nie wiedziałam, czy dobrze zrobiłam, że
sprzedałam nie tylko mój apartament, ale też dom rodziców. Niegdyś się
zarzekałam, że tego nie zrobię, ale nie widziałam innej opcji. Na dodatek nie
musiałam nigdzie jechać, ponieważ wszystko załatwił za mnie Zidane. Co ja bym
bez niego zrobiła?
Ocuciły mnie promienie barcelońskiego słońca. Nawet
się nie zorientowałam, kiedy ulewa ustała. Poszłam się ogarnąć do łazienki.
Uczesałam się, pomalowałam, ubrałam jeansową sukienkę od CURRENT ELLIOT i
wyszłam z mieszkania.
Podążałam
uliczkami stolicy Katalonii, aż dotarłam do upragnionego miejsca. Odetchnęłam głęboko
i nacisnęłam dzwonek. Po chwili przywitał mnie Leo,
który otworzył drzwi. Weszłam do środka i zajęłam miejsce na kanapie.
Argentyńczyk nalał nam soku i usiadł obok mnie, wręczając mi szklankę.
- Coś się stało? – zapytał
niepewnie.
- Nie. Chyba nie. –
odpowiedziałam bez przekonania – Antonelli nie ma? – rozglądałam się w
poszukiwaniu przyjaciółki.
- Nie. Pojechała z małym do
lekarza na kontrolę, a potem mieli jechać na zakupy, więc raczej prędko nie
wróci.
- To ja nie będę ci
przeszkadzać – podniosłam się, ale piłkarz z powrotem pociągnął mnie na
siedzisko.
- Przecież widzę, że coś cię
gryzie. Chcesz pogadać? – pytał z nadzieją.
- Ja… Tak – przytaknęłam.
Mężczyzna wstał i poszedł do kuchni, a po chwili
wrócił z wielkim pudłem moich ukochanych lodów Manhattan i dwoma łyżkami.
Wyszczerzył się jak głupi do sera, podając mi jedną z nich. Ponownie siedliśmy
koło siebie i zaczęliśmy jeść. Zrobiliśmy sobie selfie, które natychmiast
wylądowało na moim profilu z podpisem: „Mam
najwspanialszych na świecie
przyjaciół.
<3 Dziękuję
za Manhattan Lio! :)”.
W końcu odważyłam się i
opowiedziałam mu całą historię z Ronaldo. Wszystko. Nie pominęłam niczego.
Musiałam być z kimś szczera i chciałam, żeby ktoś mnie wysłuchał, a Messi
świetnie się do tego nadawał.
- Leo, ja nadal za nim tęsknię
– wyszeptałam, nabierając kolejną porcję mrożonego smakołyku.
- Cat, ja wiem, jaki ty masz
problem. Wiem, dlaczego nie możesz o nim zapomnieć.
- No to słucham diagnozy,
doktorze – zażartowałam.
- Ty go kochasz – zamurowało
mnie.
Te słowa odbijały się echem w mojej głowie. „Ty go
kochasz”. Nie, to niemożliwe! Przecież znaliśmy się sześć lat. Zorientowałabym
się! Nie mogłam się przecież zakochać w aroganckim piłkarzu Realu Madryt! A
jednak. Cały czas o nim myślałam. Sprawdzałam pocztę, mając nadzieję, że się
odezwał. Brakowało mi jego głosu, dotyku, zapachu perfum, jego żarcików. Do
cholery! Brakowało mi samego Cristiano Ronaldo dos Santosa Aveiro!
- A..a..ale – jąkałam się –
Skąd ty… - nie dokończyłam, a crack mnie przytulił.
- Nie obraź się, ale ja to
zauważyłem od razu, jak się poznaliśmy. Sposób w jaki na siebie patrzyliście…
Wiedzieliśmy z Anto, że coś między wami jest, mimo, że stanowczo temu
zaprzeczaliście. Co masz zamiar z tym zrobić? – przyjrzał mi się dokładnie.
- Nic. Nie mogę wrócić do
Madrytu. Nie mogę żyć obok niego. To wszystko za daleko zaszło. Te kłótnie
przekreśliły wszystko. Nie ma już powrotu do tego, co było kiedyś. Mogę
jedynie…
- Ucieczka to nie sposób. Z
Londynu już uciekałaś, z Madrytu też. To teraz co? Uciekniesz z Barcelony?
Dokąd tym razem? – mówił wściekły, a ja ruszyłam w kierunku drzwi.
- Nie wiem, Leo. Naprawdę nie
wiem – szepnęłam i chwyciłam za klamkę. Opuściłam posesję przyjaciół i ruszyłam
przed siebie w bliżej nieokreślonym kierunku.
Po jakichś dwóch godzinach moje bose stopy wędrowały
brzegiem plaży. Letnia woda przynosiła ukojenie moim zszarganym nerwom.
Stąpałam po piasku, aż odnalazłam stojący w zaciszu głaz. Przysiadłam na nim i
zapatrzyłam się w dal. Niebo przybrało piękny kolor. Błękit przeplatał się z
żółcią i czerwienią, które towarzyszyły zachodowi słońca. Grzebałam palcami w
krzemionkowym, ciepłym cudzie, kiedy przypomniały mi się wakacje z Los Blancos.
Nie! Stop! Nie wracaj do tego! W głowie zapaliła mi się czerwona lampka, ale… Musiałam.
Po zakończeniu
jednego z sezonów, chłopcy zabrali mnie ze sobą na Ibizę. Była też Sara, Pilar
i jakieś dwie inne dziewczyny. To miał być głównie męski wyjazd. Pamiętałam, że
świetnie się tam bawiliśmy. Imprezy i błogie lenistwo. Dosłownie. Ja nawet nie
musiałam nigdzie chodzić, bo wszędzie nosił mnie na rękach Cristiano.
Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Był taki uroczy. Martwił się, że ktoś mnie
zaczepi albo poderwie, więc wolał dmuchać na zimne i mieć mnie przy sobie cały
czas… Przez myśl przeszło mi nawet, że może on też coś do mnie czuł? Nie. Nie
powinnam się łudzić. Przecież on był w międzyczasie z Shayk. Miał też kilka
innych dziewczyn. To była jedynie sympatia. On mnie tylko lubił…
Po moim licu spłynęła
pojedyncza łza, którą natychmiast otarłam wierzchem dłoni. Nie mogłam płakać z
powodu jakiegoś faceta. Ale to nie był przecież jakiś tam facet. To był On. Mój
Cristiano.
Pamiętałam, że wtedy w Zurychu obiecał mi, że nigdy
mnie nie zostawi. Czułam, że zawsze będzie przy mnie. Ale jak zwykle musiałam
się pomylić. Teraz pozostały mi jedynie marzenia. Ta historia nie miała mieć
happy endu. Cóż, życie to nie bajka ani komedia romantyczna. Życie bardziej
przypominało dramat albo horror. A ja tych gatunków nie lubiłam. Może w takim
razie powinnam była urwać ten film? Nie, nie mogłam tego zrobić moim małym
braciszkom. Nie mogłam zostawić Beckhamów samych. Dla nich musiałam się
podnieść i żyć dalej. Ale czy to było w obecnej sytuacji możliwe? Raczej
wątpliwe…
***
Także ten, no...
Czekam na opinie.
Besos!
<3
Podzielam zdanie Leo, ona go kocha. Ba! Ja to już wiem od dawna. Kurczę tak pokomplilowałaś Cat życie, że aż mi dziewczyny szkoda.. Niech no wreszcie będzie jak dawniej. ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. ;*
Bardzo fajny rozdział! <3 Sporo przemyśleń i wniosków ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;*/Zuza
HA! Wiedziałam xd wiedziałam, że ona go kocha :D no ciekawe co teraz zrobi ;) Ronaldo mógł by też zmądrzeć i się o nią postarać xd ;) w wolnej chwili zapraszam na mojego nowego bloga ;) http://zujungfurliebe.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń