19.09.2015

24

                Pojawiłam się w poniedziałek na Camp Nou jedynie po to, żeby zostawić w sekretariacie przetłumaczone dokumenty. Jako że pogoda nie była przekonywująca, założyłam wygodną, szaro-białą mini od OPENING CEREMONY

oraz białe trampki. Z włosów na przodzie zaplotłam warkocz, a resztę zaplątałam w coś na kształt niskiego koczka.  Jedynie mój złoty manicure się wyróżniał, bo makijaż miałam bardzo, ale to bardzo delikatny. Porozmawiałam chwilkę z Loreną, która była bardzo miłą dziewczyną. Nie trwało to jednak długo, bo po jakichś pięciu minutach ni stąd ni zowąd niczym huragan dopadł mnie Dani. Chwycił mnie pod rękę i pociągnął w kierunku długiego korytarza. Nie wiedziałam, co się działo. Ulżyło mi, kiedy ujrzałam na naszej drodze Messiego. Zaczęłam mu narzekać na zachowanie Brazylijczyka, ale on tylko się uśmiechnął, złapał mnie za drugą rękę i prowadził dalej.
- Co wy kombinujecie?
- Nic. Po prostu musisz coś zobaczyć – rzucił obrońca, a ton jego głosu zdradzał lekkie zdenerwowanie i ekscytację.
- To ty idź na murawę, a my się jeszcze przebierzemy i potem dołączymy, ok? – powiedział Argentyńczyk, popychając mnie do przodu w kierunku wyjścia na boisko.
                Wzruszyłam ramionami i ruszyłam przed siebie. Nie miałam najmniejszych wątpliwości, że ci dwaj coś knuli. A skoro oni, to pewnie zamieszana w to była też Antonella. Ale żeby tak mi nic nie powiedziała? To się nie mieściło w głowie, że zostawiła mnie na pastwę tych dwóch facetów. Może i Messi wydawał się być spokojnym i rozważnym człowiekiem, ale był też niezłym żartownisiem. Jak tu się jednak dziwić, skoro większość swojego czasu spędzał z takimi ludźmi jak Geri, Dani, Ney, czy swego czasu Cesc i Alexis. Istny dom wariatów. Ja się dziwiłam, że oni jeszcze w psychiatryku na zamkniętym oddziale nie skończyli. Ale mniejsza o to.
                Niepewnie wkroczyłam na równiusieńko przyciętą murawę i stanęłam jak wryta. W okolicy szesnastego metra znajdował się odwrócony do mnie plecami wysoki brunet. Poznałam go bez żadnego problemu. Chciałam się wrócić, ale drzwi były już zamknięte. Ci cholerni piłkarze to zaplanowali! Zastawili na mnie pułapkę! Nie pozostało mi nic innego jak ruszyć w stronę mężczyzny. Musiał usłyszeć moje kroki, bo odwrócił się i powoli do mnie podchodził. Kiedy już staliśmy twarzą w twarz, Portugalczyk wręczył mi bukiet prześlicznych czerwonych róż.
- Są dla ciebie. – uśmiechnął się lekko – Posłuchaj, ja chciałem cię przeprosić za tą całą akcję z Lucasem i potem za tę kłótnię po meczu. To nie powinno mieć miejsca. Zachowałem się jak ostatni dupek. Miałaś prawo zrobić, co uważałaś za stosowne, a mi nic do tego. Ale ja po prostu byłem tak cholernie zazdrosny, że nie panowałem nad sobą, jak zobaczyłem cię z innym… - zarumienił się – Nie chciałem, żebyś uciekała.
- Dziękuję za kwiaty. – wydusiłam w końcu – Przeprosiny przyjęte.
- Czyli… Jest między nami dobrze? – uśmiechnął się niepewnie.
- Tak – pokazałam szereg śnieżnobiałych perełek. Odłożyłam kwiaty na płytę boiska i mocno uściskałam bruneta, który mocno mnie do siebie przycisnął.
- Tęskniłaś? Bo ja bardzo – wyszeptał mi do ucha.
- Troszeczkę – droczyłam się z nim.
- To jak tylko tyle, to może ja już sobie pojadę? – dodał smutno.
- Nie! – chwyciłam go za dłoń, a na moje policzki wypłynęły rumieńce – To znaczy… Zostań jeszcze…
                Portugalczyk posłał mi najpiękniejszy uśmiech świata. Ten, na którego widok zawsze miękły mi kolana. Teraz już byłam w stu procentach pewna, że go kochałam. Mówiło mi to moje serce, które biło jak szalone. A te małe paskudy zwane motylkami obudziły się ze snu zimowego oraz poczęły wręcz wirować w moim brzuchu. Jego bliskość sprawiała, że wszystko stawało się lepsze. Słońce zaczęło świecić, świat piękniał, problemy znikały. Krótko mówiąc – żyć, nie umierać. Przeszliśmy na sam środek murawy, kiedy mój towarzysz ujął delikatnie moją szczupłą dłoń i popatrzył mi prosto w oczy. Wtem z głośników rozbrzmiały nuty mojej ulubionej piosenki. Ronaldo objął mnie w pasie i zaczęliśmy tańczyć w takt latynoskich rytmów.
Yo te miro, se me corta la respiración
Cuando tú me miras se me sube el corazón
(Bate bem mais forte o coração)
Y en un silencio tu mirada dice mil palabras
La noche en la que te suplico que no salga el sol

Bailando (bailando)
Bailando (bailando)
Dois corpos no cio, um imenso vazio
Esperando o amor (esperando o amor)
Bailando (bailando)
Bailando (bailando)

Zbliżył swoją twarz do mojej i wyszeptał wprost do ucha:
Esse fogo por dentro, vai me enlouquecendo

Enrique Iglesias i Luan Santana kontynuowali swój przebój:
Con tu física y tu química también tu anatomía
La cerveza y el tequila y tu boca con la mía
Ya no puedo más (não aguento mais)
Ya no puedo más (não aguento mais)
A nossa melodia tem calor, tem fantasia
Até filosofia, é desejo que vicia
Não aguento mais (ya no puedo más)
Não aguento mais (ya no puedo más)

Na następną zwrotkę przyłączył się do nich piłkarz, który ponownie zamilkł w czasie refrenu:
Tu me miras y me llevas a otra dimensión
(Me leva a outra dimensão)
Tu latidos aceleran a mi corazón
(Seu brilho acelera o meu coração)
Que ironia do destino não poder tocar você
Abrazarte y sentir la magia de tu olor

Yo quiero estar contigo, vivir contigo
Bailar contigo, tener contigo
Una noche loca (una noche loca)
Ay besar tu boca (y besar tu boca)
Muzyka została nieco ściszona, a Cristiano odsunął się ode mnie nieco i spojrzał mi w oczy. Myślałam, że utonę w tych jego ślicznych tęczówkach. Ku mojemu zdziwieniu piłkarz zaczął śpiewać hiszpańsko-portugalski numer, cały czas wpatrując się we mnie.
Eu quero estar contigo, sorrir contigo
Dançar contigo, viver contigo
Uma noite louca
Tão tremenda e louca

Bailando
Bailando
Dois corpos no cio, um imenso vazio
Esperando o amor
Bailando
Bailando
Esse fogo por dentro, vai me enlouquecendo
E a gente suando

Con tu física y tu química también tu anatomía
La cerveza y el tequila y tu boca con la mía
Ya no puedo más
Ya no puedo más – zbliżył się do mnie znacznie i oparł swoje czoło o moje.
A nossa melodia tem calor, tem fantasia
Até filosofia, é desejo que vicia
Não aguento mais
Não aguento mais
Eu te amo – wyszeptał prosto w moje usta.
Uśmiechnęłam się szeroko i teraz to ja podłapałam piosenkę:
Yo quiero estar contigo, vivir contigo
Bailar contigo, tener contigo
Una noche loca
Ay besar tu boca – musnęłam delikatnie jego usta.
Eu quero estar contigo, sorrir contigo
Dançar contigo, viver contigo
Uma noite louca
Tão tremenda e louca – ostatni wers zaśpiewałam z łobuzerskim uśmieszkiem.
                Gdy muzyka ustała, Portugalczyk złapał mnie mocno w talii i przysunął do siebie. Przyjrzał mi się dokładnie i odgarnął z mojej twarzy niesforny kosmyk włosów, który założył mi za ucho. Serce niemal wyskoczyło mi z piersi. Nie mogłam zapanować nad pulsem. To co się właśnie działo, było nie do uwierzenia.
- Czyli mam rozumieć, że… - zaczął.
- Tyle czasu czekałam na księcia na białym koniu, a okazało się, że mój książę był tuż obok, tylko zamiast mieć białego konia, cały czas był w białej koszulce. – zaśmiałam się – Eu te amo – rzekłam po portugalsku i wpiłam się zachłannie w jego usta. Ukochany coraz to pogłębiał pocałunki, aż złapał mnie w pasie, podniósł do góry i okręcił się ze mną dookoła. Śmialiśmy jak dwa głupki. Usłyszałam jakieś gwizdy, więc spojrzałam w stronę wejścia na boisko. Stała tam argentyńska para i Alves.
- To co? – pytał uśmiechnięty crack – Możemy już gratulować?
- Ale czego? – odparłam zdziwiona.
- A, no bo ja jeszcze mam jedno pytanie… - ukląkł na jedno kolano i wyciągnął z kieszeni małe, czarne pudełeczko. Otworzył je, a w środku znajdował się najpiękniejszy pierścionek świata – Ja wiem, że my nawet nie jesteśmy oficjalnie parą, ale ja po prostu nie potrafię i nie chcę bez ciebie żyć. Wiem, że umowa była inna, ale skoro już masz tego swojego księcia… - zachichotał – Co prawda nadal jestem graczem Realu, ale w najbliższym okienku transferowym się przeniosę. Chcę, żebyś była szczęśliwa. I chciałbym też, żebyś wróciła ze mną do domu, ale najważniejsza jest twoja odpowiedź na to pytanie. – wziął głęboki wdech – Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zastaniesz moją żoną?
- Już raz odpowiadałam ci na to pytanie. Na Santiago Bernabéu, pamiętasz? – uśmiechnęliśmy się oboje na tamto wspomnienie – I teraz moja odpowiedź będzie taka sama. Oczywiście, że tak – wsunął na mój palec pierścionek zaręczynowy, podniósł się i pocałował mnie namiętnie. Byłam pewna, że mnie kocha. I że to uczucie, które nas łączy, nie wygaśnie. Nigdy.

***
                Po dotarciu do mojego mieszkania narzeczony przyparł mnie do ściany i zaczął namiętnie całować. Złapałam go za kark i przysunęłam jeszcze bliżej. Zachowywaliśmy się jak wygłodniałe zwierzęta. Portugalczyk całował moją szyję, a ja pozbawiłam go koszulki. Uśmiechnęłam się uroczo na widok jego torsu. Złapał mnie za pośladki i podciągnął do góry, żebym mogła opleść go nogami w pasie. Szybko przenieśliśmy się do sypialni. Po chwili leżałam już naga na zaścielonym łożu. Cristiano zaczął mnie pieścić i sprawiać przyjemność. Nie mogłam się już doczekać, żeby go znowu poczuć, więc przekręciłam nas i wzięłam sprawy w swoje ręce. Rytmicznie się unosiłam i opadałam, ciężko przy tym dysząc. Doszliśmy niemal w tym samym momencie. Ułożyłam głowę na ramieniu mojego faceta, a opuszkami palców kreśliłam kółeczka na jego brzuchu. Uniosłam oczy i nasze spojrzenia się spotkały. Widziałam w jego oczach miłość.
- Jutro zadzwonię do agenta i powiem, żeby od razu przysyłał mi oferty transferu. – ucałował mnie w skroń – Razem sobie coś wybierzemy, Skarbie.
- A ty chcesz odchodzić z Realu? – spytałam niepewnie.
- Chcę być z tobą i tylko to się dla mnie liczy.
- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie – rzuciłam niczym oburzona pięciolatka.
- Trochę się już przywiązałem do tych debili. – zaśmiał się – Poza tym jesteśmy najlepsi na świecie.
- Po Barcelonie oczywiście – sprostowałam.
- Oczywiście – musnął moje usta.
- Bo wiesz, Cristiano, ja sobie tak pomyślałam, że skoro masz jeszcze ważny kontrakt, to może zostań z Los Blancos. Jak skończy ci się umowa, to wtedy pomyślisz, czy chcesz się przenieść czy nie, hmm?
- Ale… - zaniemówił – A ty? Nie, ja wolę być twoim mężem niż piłkarzem Realu – powiedział pewnie.
- Ale ja mówię o tym, że możesz być jednym i drugim, matołku – cmoknęłam jego wargi, a ten patrzył się na mnie, jakbym  była z innej planety.
- Poczekaj, - przewrócił się na bok i oparł na łokciu – ty tak na poważnie? – pokiwałam potwierdzająco głową – I wrócisz ze mną do stolicy?
- Tak.
- I zamieszkasz ze mną?
- Pod jednym warunkiem – ostrzegłam.
- Jakim? – zmarszczył czoło.
- Skoro mamy się pobrać, mieszkać razem i być szczęśliwi to tylko i wyłącznie jeśli Cristianito zamieszka z nami na stałe i sami zajmiemy się jego wychowaniem.
- Skarbie, - zaczął powoli – dobrze wiesz, że ja bym bardzo chciał, ale nadal mam treningi i wyjazdy. To chyba nie byłby najlepszy pomysł. Nie jestem jak na razie w stanie zostać pełnoetatowym tatusiem – zwiesił głowę.
- Czego ty się boisz? – przyjrzałam mu się uważnie.
- Że nie będę w stanie się nim zaopiekować – wyszeptał. Ujęłam jego twarz w dłonie i spojrzałam prosto w oczy.
- Jesteś wspaniałym ojcem. Starasz się, by Junior miał wszystko i był szczęśliwy. On wie, że ty masz taką pracę i dlatego nie możesz być z nim przez cały czas. Ale myślę, że razem damy radę – uśmiechnęłam się.
- Co masz na myśli? – uniósł wysoko brew.
- To, że kiedy ty będziesz trenował, to ja się zajmę małym. A jak będziesz grał na wyjeździe, to my będziemy wspólnie oglądać mecze Realu.
- Zrezygnujesz z pracy, żeby zaopiekować się moim synkiem? – zrobił wielkie oczy.
- Tak. – odrzekłam pewna siebie – A zrobię to, bo was obu kocham – cmoknęłam jego perfekcyjnie skrojone usta.
- I będziesz kibicować mi podczas meczów? – dodał z chytrym uśmieszkiem.
- Nie przeginaj. – pogroziłam mu palcem – Musi ci wystarczyć moja miłość do ciebie – zatrzepotałam rzęsami.
- To i tak przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Kocham cię. I nigdy nie przestanę. Z każdym kolejnym dniem przez te wszystkie lata zakochiwałem się coraz bardziej, aż w końcu się dzisiaj oświadczyłem. A co więcej, zostałem przyjęty przez moją małą barcelonistkę – przytulił mnie i zasnęliśmy w swoich objęciach. Czułam się przy nim tak błogo.



***
Został jeszcze jeden rozdział i epilog.
Zadowolone? :)
Zapraszam na nowego bloga i proszę o opinie:

6 komentarzy:

  1. Świetne, ale szkoda że już kończysz

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma słów by to opisać <3
    Przez ciebie, jakoś tak na moje możliwości przekonałam się do Ronaldo :D haha co ty ze mną robisz :'))
    Czekam na epilog ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że są razem i będzie ślub. Ale jest mi smutno bo zaraz koniec. Ale to co dobre szybko się kończy.. Czekam na kolejny. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział <3 /Zuza

    OdpowiedzUsuń
  5. O nieee czemu ja mam zawsze taki słaby zapłon ;/
    Jak mi się spodobało i się wciągnęłam to zaraz słyszę, że epilog będzie grrr :D No ale nic ważne, że happy end się zapowiada i jeszcze mam twoje inne opowiadania ;)
    Całusy :*

    OdpowiedzUsuń
  6. uuu xd no w końcu są razem =D Ronaldo i fanka Barcelony ;) no to ciekawie xd wspaniały xd zapraszam do mnie dzisiaj pojawi się nowy =D

    OdpowiedzUsuń