Cały wieczór spędziłam z Królewskimi. Oczywiście nie
ze wszystkimi, ale z częścią. Z całą drużyną nie wytrzymałabym chyba nerwowo. Poszliśmy
razem do baru na piwo. Był Cristiano, Pepe, Iker, Sergio, Marcelo, Karim,
James, Sami, Álvaro, Carvajal, nowy nabytek czyli Lucas Silva, no i ja. Panom
jakoś nie przeszkadzało, że byłam jedyną kobietą w tym towarzystwie. Uznawali
mnie za swoją, ponieważ nie raz byłam naocznym świadkiem ich ekscesów, a mimo
wszystko nie odwróciłam się od nich, a wręcz przeciwnie – wielokrotnie
ratowałam im te ich królewskie tyłki. A bo to mało razy coś odwalili i musiałam
po nich jechać? Mało razy spili się tak, że musiałam ich u siebie przenocować i
kryć przed ich partnerkami? Jak urodził się Martin, oczywiście musieli zrobić
pępkowe. Napili się w trzy dupy. No ale ok. W końcu to pierworodny kapitana
przyszedł na świat. Normalni faceci poszliby po imprezie do domów albo zasnęli
wszyscy tam, gdzie spożywali alkohol. Ale nie zawodnicy Los Blancos. Wtedy
wszyscy jak jeden mąż wsiedli w samolot i przylecieli do mnie do Londynu!
Rozumiecie to?! Ja sobie smacznie śpię, aż tu ktoś nagle rzuca patykiem w okno.
Wstaję, wychylam się i co widzę? Naprutych, uśmiechniętych jak nigdy piłkarzy,
którzy krzyczą, żebym ich zaprowadziła pod Buckingham Palace, bo chcą poznać
królową! Na całe szczęście Cruz i Romeo zostali na noc u kolegów, a Vicky była
na jakimś pokazie w Mediolanie, więc szybko zgarnęłam nietrzeźwych mężczyzn do
domu Beckhamów i próbowałam ich uśpić. Zrobili jednak taki hałas, że David i
Brooklyn się obudzili. No nie powiem. Młody miał niezły ubaw, ale jego ojciec
już taki zadowolony nie był. Ale z drugiej strony, który facet by się cieszył,
gdyby Pepe wyznał mu miłość od pierwszego wejrzenia? Chyba żaden. A już na
pewno nie mój wujek. Koniec końców, imprezowicze obudzili się nazajutrz w innym
państwie, na wyspach i zupełnie nie wiedzieli jakim cudem. Myślałam, że ich tam
pozabijam. Przestraszony całą sytuacją Casillas dzwonił aż do Carbonero.
Dziewczyna sama była wściekła na bramkarza, że zamiast być z nią i ich synkiem,
błąkał się gdzieś po Europie, ale uspokoiła mnie i obiecała, że gdy tylko
wyjdzie ze szpitala, to da mi znać, ja przyjadę do Madrytu i razem damy im
wszystkim nieźle popalić. Biedni chłopcy nie mieli życia, bo dodatkowo José
podłapał nasz pomysł i pomagał nam, a to w nagrodę za to, uwaga, uwaga… że go
ze sobą nie zabrali! Ja chyba nigdy nie zrozumiem facetów związanych z Realem.
Oni byli pokręceni, delikatnie mówiąc.
Siedziałam tak zamyślona, trzymając w dłoni kufel
bursztynowego trunku, kiedy poczułam, że ktoś pukał mnie w czoło. Ramos!
- Halo, ziemia do Hiszpanko-angielki,
która kocha Barçę, ale siedzi z
piłkarzami Realu Madryt! – machał mi przed oczami wielką dłonią.
- Czego, Ramos? – warknęłam,
biorąc łyk.
- Mówiłem właśnie, że robię w
niedzielę imprezę i że jesteście wszyscy zaproszeni. Tak po meczu z Getafe. Będziemy
świętować zwycięstwo. – wyszczerzył się – Przyjdziesz, prawda?
- No nie wiem, nie wiem –
chichotałam, a on momentalnie posmutniał.
- Nie zrobisz mi tego! – pisnął
– Musisz przyjść! Jak nie przyjdziesz, to…to… - jąkał się – Mam! – pacnął się w
czoło. Cóż, ktoś to w końcu musiał zrobić – Jak nie przyjdziesz dobrowolnie, to
cię porwiemy! – zakrztusiłam się – Chłopaki, pomożecie? - a oni zgodnie
pokiwali głowami, co mnie nieźle zdziwiło.
- Aveiro? – popatrzyłam na
niego uważnie – Nie pomożesz przyszłej żonie? – zatrzepotałam rzęsami.
- Ale… Stawiasz mnie między
młotem a kowadłem. – był zdezorientowany, zupełnie nie wiedząc, co ma zrobić -
Po prostu chodźmy na tę imprezę i już – niemalże błagał.
- Ok, ok. Przyjdziemy –
stuknęłam się kuflem z Ramosem.
- Jej! – cieszył się jak małe
dziecko.
***
Domówka u Sergio zbliżała się wielkimi krokami, więc
po odprężającej kąpieli wzięłam się do roboty. Włosy ułożyłam w niedbałego
niskiego koczka z warkoczem, na oku zrobiłam grubą kreskę eyelinerem,
popsikałam się dokładnie perfumami i poszłam do garderoby, żeby się ubrać.
Padło na kolorową mini od VERSACE. Postanowiłam prawie całkowicie zrezygnować z
biżuterii. Wzięłam tylko maleńkie kolczyki i mój pierścionek.
Punkt 19:00 do moich drzwi zapukał Portugalczyk.
Szeroko uśmiechnął się na mój widok, ale to dopiero po chwili, bo na początku
wyglądał, jakby mu zaraz oczy z orbit miały wyjść. Wystawił w moją stronę
ramię, które od razu pochwyciłam. Wsiedliśmy do jednego z jego licznych aut i
udaliśmy się w kierunku miejsca zamieszkania hiszpańskiego obrońcy oraz Pilar.
Po dotarciu przywitały nas gwizdy. No tak, przecież
przyjechaliśmy razem, więc coś musiało być na rzeczy. Pokazałam piłkarzom
środkowy palec i bez ogródek podeszłam do panny Rubio. Uściskałam ją mocno i zaciągnęłam
w stronę barku. Rodríguez nie pił i bawił się w barmana. Tym lepiej dla mnie.
Zamówiłam martini, które już po chwili pochłonęłam. Wskazałam na naczynie w
geście „jeszcze raz to samo”. Nie żeby coś, ale po prostu czasem denerwowało
mnie zachowanie chłopaków. Na całe szczęście się uspokoili i darowali sobie
wszelkie aluzje.
Wirowałam w tańcu razem z Sarą, której, nawiasem
mówiąc, dawno nie widziałam. Trwałoby to w najlepsze, gdyby nie odbił mnie
Lucas. Był w świetnym humorze, co od razu udzieliło się również mnie. Kiedy po
szaleńczych piruetach postanowiliśmy nieco ochłonąć, chłopak objął mnie w
talii, a jego ręka zaczęła się zniżać. Szczerze powiedziawszy, nie
przeszkadzało mi to, bo w towarzystwie tych świrusów, nie takie rzeczy miały
miejsce. Na nieszczęście mojego towarzysza, dojrzeli nas Cristiano i Benzema.
Silva nadal się do mnie rozbrajająco uśmiechał, więc odwdzięczałam mu się tym
samym. Niestety Portugalczyk nie był już taki zadowolony, kiedy dojrzał, gdzie
znajdowała się dłoń nowego kolegi z drużyny. Widziałam w jego oczach iskierki
furii, więc podeszłam do Karima i szepnęłam mu na ucho:
- Dopilnuj, żeby ten idiota
czegoś nie zbroił, a ja idę do dziewczyn – cmoknęłam go w policzek i się
ulotniłam. Miałam już dosyć takich sytuacji jak ta. Ronaldo mordował wzrokiem
każdego faceta, który zbliżył się do mnie na odległość mniejszą niż metr. To
jakaś paranoja! No ludzie, przecież my nawet parą nie byliśmy!
Dalszą część wieczoru spędziłam z Carbonero i Rubio.
Uwielbiałam te dwie kobiety. Jednak troszkę przesadziłam z alkoholem i chyba
tańczyłam na stole. Tak, zdecydowanie. Potem dołączył do mnie Sergio i Lucas.
Kiedy zeskoczyłam z blatu, najnowszy z zawodników wziął mnie na ręce i zaniósł
do wskazanej przez gospodarza sypialni. Rzucił mnie na łóżko, a sam zajął
miejsce obok mnie. Zaśmiałam się, gdy mnie objął.
- Hej, robaczki, nie
przeszkadzajcie sobie. Ja się tu tylko prześpię – mruczał Benzema, usiłując
ściągnąć spodnie. Całe szczęście nie udało mu się to, ponieważ potknął się i
runął jak długi na posłanie. I tak oto zasnęłam pomiędzy dwoma piłkarzami Realu
Madryt.
***
Bon dia!
No, Robaczki moje, wracam po urlopowej przerwie!
I mamy kolejny rozdział. Jak się podoba?
Piszcie, co sądzicie.
Przepraszam, że nie komentowałam przez ten czas Waszych opowiadań,
ale dzisiaj zaczynam wszystko nadrabiać i z pewnością skomentuję ;)
Pokażcie, że tu ze mną jesteście!!
Buziaki <3
Niby jakoś długo Cię nie było, ale bardzoooo brakowało mi rozdziałów ;3
OdpowiedzUsuńTen jest świetny! <3
Uhuhuh, Cris taki zazdrosny :D No i dobrze XD
Czekam na kolejny! ;*/Zuza
No nie było mnie troszkę, ale to tak szybko zleciało... Ale nie ukrywam, że mi Was brakowało ;* Oj, kochana, on dopiero będzie zazdrosny. A jak wiemy, zazdrość nie jest dobrym doradcą... ;)
UsuńO matko! Już czuje jaki Cristiano będzie zadowolony kiedy się dowie między nim spała jego przyszła żona. ;D HA! Aż sam uśmiech mi się na usta wkrada.. Jestem chora. Zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńBrakowało mi twoich rozdziałów nawet nie wiesz jak.. Oj ale o tym później. Teraz czekam na dalsze części i zdanie relacji z wakacji także pisz do mnie na fb albo esemesiaki. ;D
Serio, brakowało Ci tych bzdur? To się chyba cieszę. ;) Ehhh... Chyba mnie rozgryzłaś co do CR7. :/ Ale spokojnie - przygotowałam prawdziwą burzę (już wkrótce). Relacja będzie, tylko najpierw muszę się na nowo zadomowić w domu i Polsce, bo jakoś powoli mi to idzie. Na pewno się odezwę. ;**
UsuńBędzie ciekawie jak Cris się dowie co wyprawia jego przyszła żona :D rozdział boski :* i dobrze, że już jesteś bo smutno było bez ciebie :* czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuń