Rano obudziły mnie promienie słońca, wkradające się
przez wielkie okno. Przeciągnęłam się jak rasowa kotka. Poczułam na talii
czyjąś rękę. Nie, nie czyjąś tylko Ronaldo. Przyciągnął mnie do siebie i złożył
słodki pocałunek w zagłębieniu między moimi obojczykami. Wstaliśmy i zjedliśmy
śniadanie, a potem on odwiózł mnie do domu, a sam pojechał na trening.
Weszłam do mieszkania, wzięłam prysznic i
doprowadziłam się do porządku. Założyłam zestaw z motywem ananasa od MARKUSA
LUPFERA i wyszłam.Pojechałam zrobić zakupy na te dwa dni w stolicy. Kiedy już wszystkie produkty spożywcze siedziały spokojnie w moim bagażniku, zajechałam na stację paliw, żeby zatankować i kupić sobie kawę na wynos. Pech chciał, że gdy już wychodziłam, zauważyłam stojak z gazetami. Mało co się nie oplułam gorącą cieczą ze styropianowego kubeczka. Szybko złapałam egzemplarz, zapłaciłam w kasie, wsiadłam do Audi i z piskiem opon ruszyłam w kierunku stadionu.
Zaparkowałam, chwyciłam gazetę i ze wściekłością
ruszyłam na murawę. Miałam gdzieś, że Ancelotti wkurzy się z mojego
wtargnięcia. Pojawił się większy problem. No może nie do końca problem, ale do
cholery, to nie tak miało być! Chłopcy akurat biegali kółeczka, więc
poczekałam, aż Cristiano będzie mnie mijał i cisnęłam w niego tym szmatławcem.
- Czytaj! – krzyknęłam –
Najlepiej na głos.
- Cristiano Ronaldo zaręczył
się. – przeczytał – Co?!
- Potwierdzają to zamieszczone
wczoraj w sieci zdjęcia. – wyrecytowałam – Oczywiście nie omieszkali ich dodać.
Na jednym klęczysz przede mną i jest podpis „Oświadczyny na boisku”, a na
drugim jesteśmy przytuleni, a podpisano: „Z przyszłą żoną <3”. – wskazałam i
prychnęłam – Kto jest za to odpowiedzialny? – popatrzyłam na niego z wyrzutem.
- Nie ja! Skarbie, ale to
przecież nic strasznego. Oni często bzdury piszą – próbował mnie uspokoić.
- Wiem, ale to nie znaczy, że
podoba mi się, jak ktoś pisze o moim życiu prywatnym. I kłamie na dodatek. A
ten, kto to wrzucił do sieci… Czekaj… - olśniło mnie – Benzema! Już nie żyjesz!
Zabiję cię za te zdjęcia, rozumiesz?
- Ej, Złotko, spokojnie.
Przecież to tylko na żarty było. Ładnie przecież wyszłaś – uśmiechnął się
rozbrajająco.
- Wiem, że ślicznie wyszłam,
ale zobacz do czego doprowadziłeś – rzuciłam do niego gazetę.
- O cholera. Tego nie
przewidziałem. – podrapał się zakłopotany po głowie – Przepraszam.
- Boże, wy jesteście jeszcze
gorsi niż dzieci. – mruknęłam – Już, wracać do treningu – zarządziłam, co
potulnie wykonali. Chyba nadal się mnie bali po tym wybuchu.
***
W Londynie zaraz po moim przyjeździe nawiedziła mnie
Rita. Uparła się, że musimy zrobić sobie babski wieczór i szczerze pogadać.
Jednak ja od razu wiedziałam, czego będzie dotyczyła ta rozmowa. Plotki szybko
się rozchodzą i te o moich „zaręczynach” dotarły nawet do piosenkarki. Nie
dawała za wygraną i cały czas wypytywała o piłkarza. Pytała, jaki on jest, jak
mnie traktuje, jak całuje i takie tam bzdury. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z
tego, że można być tak nakręconym z powodu czyjegoś związku. A na dodatek nieistniejącego.
Ale co miałam poradzić? Taka była Ora i taką ją kochałam. Za nic w świecie nie
chciałabym jej zmienić.
Leżałyśmy na moim łóżku na brzuchach i machając w
powietrzu nogami, suszyłyśmy sobie lakier na paznokciach, kiedy Brytyjka się
niespodziewanie odezwała.
- Ej, ale pamiętaj, że jestem
jeszcze za młoda na ciotkę-klotkę – pogroziła mi palcem, a ja w odpowiedzi
zaczęłam się głośno śmiać.
- Nie musisz się obawiać. Nie
mam jak na razie w planach dziecka.
- Uff… Całe szczęście. –
uśmiechnęła się cwano – Ale jak już to ja chcę być chrzestną.
- Rita! – walnęłam ją poduszką.
- No co? Miałabym kogo
rozpieszczać. Ty masz Harper no i tych twoich trzech książąt. O, i jest jeszcze
mały Casillas. I przecież ten twój piłkarzyna też ma syna… - zamilkła, ale nie
na długo - Wiesz, co? Może zróbcie sobie jednak to dziecko szybciej. Będę miała
kim się zajmować i kogo kochać. Tak, to idealne rozwiązanie – wyszczerzyła się
jakby właśnie odkryła lek na raka czy coś.
- Ora, błagam! Jak chcesz mieć
kogo rozpieszczać, to kup sobie psa.
- Dziecko fajniejsze.
- To je sobie zrób - fuknęłam.
- Nie, ty i Ronaldo
zadziałajcie w sypialni. W końcu jest podobno takim świetnym strzelcem, to
niech pokarze, że potrafi strzelać gole też poza boiskiem – wzruszyła
ramionami, jakby to było oczywiste, a ja ukryłam głowę pod kołdrą. Ta rozmowa
była bezsensowna, bo przecież ja nie byłam w żadnym związku! Ale panna Ora
potrafiła zrobić z niczego coś. Z nieistniejącego związku już widziała dzieci…
Ach, ta Rita…
***
No, kochani.
Teraz jestem tutaj już pełną parą, że się tak wyrażę.
"W poszukiwaniu szczęścia" zakończone,
a więc jakby ktoś mnie szukał,
to właśnie tutaj, skarbeńki. ;)
Rozdział nie jest najlepszy, ale to ten z rodzaju przejściowych.
Mam nadzieję, że wybaczycie? :*
Z przykrością stwierdzam, że kolejny również będzie krótki,
ale już w dziesiątym rozdziale Wam to wynagrodzę.
I w jedenastym chyba też ;D
No to co?
Zostawiajcie komentarze i do następnego.
<3
Dość zabawna sytuacja wyszła z tymi zaręczynami, ale ja też bym się wkurzyła. Podzisiejszym rozdziale wprost uwielbiam Ritę, jest taka zakręcona. ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej. Buzia. ;*
Wiesz,, Rita się stara jak może i zawsze próbuje rozśmieszyć Cat. ;) Cieszę się ;*
UsuńHhaha jaka akcja ;3 Takie lubię ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!;* /Zuza
Cieszę się, że Ci się spodobała ;D
UsuńDo następnego wspaniałego rozdziału ;) czekam *-*
OdpowiedzUsuńMiło mi ;*
UsuńHaha :-D jakie zamieszanie :* podoba mi się :) czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńChciałam trochę namieszać ;*
UsuńWspaniały :) uwielbiam Rite haha ta ma pomysły :*
OdpowiedzUsuń