Wykończona po ponad dwunastogodzinnym locie opadłam
na wygodną, czerwoną, skórzaną sofę w studio nagraniowym mojej przyjaciółki.
Szybko się przywitałyśmy i kazałam jej wracać do pracy, a sama głośno
westchnęłam i całkowicie rozłożyłam się na moim legowisku. Przymknęłam oczy,
oparłam wierzch dłoni o czoło i próbowałam się zrelaksować. Wtem usłyszałam
otwierające się drzwi i znajomy głos, na którego dźwięk aż się podniosłam do
pozycji siedzącej. Zamrugałam kilka razy i wprost nie mogłam uwierzyć!
- Calvin? Co ty tu robisz? –
zapytałam ściskając blondyna.
- Hej, maleńka. – cmoknął mnie
w policzek – Pracujemy nad nowym utworem z Ritą. Pogodziliśmy się, zakopaliśmy
topór wojenny i znowu ze sobą współpracujemy. – mrugnął do mnie i uważnie mi
się przyjrzał – No, ale widzę, że panienka coś za bardzo opalona jak na Wielką
Brytanię. – zaśmiał się, po czym zajął miejsce obok mnie na kanapie i ochoczo
podzielił się kawą – Gdzie to się było, co?
- A, tu i ówdzie. – zaśmiałam
się – Byłam na krótkich, bo zaledwie tygodniowych wakacjach z Iriną.
- To gdzie was tym razem
wywiało?
- Na Karaiby. A dokładniej na Curaçao.
Wiesz, pogoda i widoki gwarantowane, a dla nas to było najważniejsze.
- No tak. Wy uwielbiacie
leniuchować i prażyć się na słońcu – zaniósł się śmiechem.
- Ej, - uderzyłam go delikatnie
piąstką – moczyć się w morzu też lubimy – pokazałam mu język.
- A na zakupach jakichś
byłyście?
- Pytanie retoryczne.
- No, fakt, w odniesieniu do
ciebie zawsze. Ty, ale Karaiby są daleko. Ile leciałaś?
- Ponad dwanaście godzin –
jęknęłam.
- Ja pierdole… - przejechał
dłonią po włosach – To kiedy wróciłaś?
- A która jest godzina?
- Czternasta – odpowiedział,
spoglądając na zegarek.
- To jakieś trzy godziny temu
wylądowałam – wyszczerzyłam się.
- Wow, to szybka jesteś. I już
tutaj przyjechałaś?
- Nom, przecież ta wariatka by
mi nie przepuściła.
- Co racja, to racja. –
przytaknął – Lot miałaś bezpośredni czy z przesiadką?
- Z przesiadką w Miami, gdzie
zostawiłam Shayk. Stamtąd już sama przyleciałam tutaj. I oto jestem –
rozłożyłam ręce.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę o różnych rzeczach. O
moich wakacjach, o pięknie krajobrazu na Curaçao, o mojej pracy, o
nadciągającym nowym sezonie, o mojej firmie, o jego planach zawodowych. Okazało
się, że Harris ma już gotowy prawie cały materiał na nowy krążek. Pozostały mu
jedynie drobne przeróbki, jak na przykład te, których mieli dokonać dzisiaj z
Orą. Obiecał, że postara się wyrobić z poprawkami przez weekend i jeszcze przed
moim powrotem do Katalonii podrzuci mi płytkę.
***
Kolejny pochmurny dzień w melancholijnej Anglii –
państwie flegmatycznych ludzi. Wiem, nie powinnam była tak mówić, ale tak
właśnie sądziłam. Ten kraj był mi bliski ze względu na liczne powiązania.
Zawsze z chęcią tutaj przylatywałam, ale tydzień pobytu był dla mnie
wystarczający. Dłużej nie byłam w stanie wytrzymać. W Londynie miałam rodzinę,
przyjaciół, ale nigdy nie czułam się tu jak w domu. Mało tego, mimo moich
korzeni ja tak naprawdę nigdy nie czułam się Angielką. Zdecydowanie więcej
miałam w sobie z Hiszpanki. Co prawda nie wstydziłam się, ani nie ukrywałam
swojego pochodzenia, lecz ta wszechobecna melancholia… To nie było coś dla
mnie. Ja byłam temperamentną kobietą o ciętym języku, wielkim poczuciu humoru i
latynoskim, otwartym na świat sercu. Pewnie miałam też w sobie coś z Brytyjki,
ale ta część występowała w znacznej mniejszości. Byłam prawdziwą Hiszpanką z
krwi i kości i taką też się czułam.
Przeszłam obok niskiej platynowej blondynki z
silikonowym biustem i równie sztucznym uśmiechem, która życzyła mi przyjemnego
lotu. Popatrzyłam na nią wymownie, po czym zajęłam wygodne miejsce w biznes
klasie. Tuż po starcie założyłam na uszy moje nowe turkusowe słuchawki beats by
Dr. Dre i włączyłam playlistę, którą otrzymałam wczorajszego wieczora od
Calvina. Odwróciłam swój wzrok w kierunku okna i przyglądałam się ponurej
Anglii, która stawała się coraz to mniejsza i mniejsza. Totalnie się wyłączyłam
i odpłynęłam do krainy muzyki tworzonej przez jednego z moich licznych
przyjaciół. Musiałam przyznać, że Szkot był świetny w tym, co robił.
Uwielbiałam jego twórczość i byłam jego wielką fanką. Poza tym, blondyn był też
świetnym facetem. Dlatego też ubolewałam, kiedy rozstał się z Ritą, ale cóż…
Takie było życie, a ja mogłam się jedynie cieszyć, że zdołaliśmy odbudować
nasze relacje. I oby tak zostało.
Nareszcie kierunek Hiszpania ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;*/Zuza
No to teraz czekam na następny, a o tym nie mam co pisać, bo przecież dobrze wiesz, że według mnie wszytko co napiszesz jest genialne <3
OdpowiedzUsuńOmomomom.. <3 Czekam na kolejny i chce już Ronaldo! Hah, zdążyłam się za nim stęsknić. ;'D
OdpowiedzUsuńZupełnie nie wiem czego się spodziewać :/ ciekawość to zło hahah :D Mam nadzieje że Ronaldo zrobi jakąś słodka akcje i się pogodzą :)
OdpowiedzUsuńInformuj!!!!!!!
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział :) http://jestes-moja-miloscia.blogspot.com/2015/09/rozdzia-11.html