- Rafaella, a to jest właśnie…
- wskazałam dłonią na uśmiechniętego mężczyznę.
- Wiem, nie musisz mi
przedstawiać mojego idola. – mówiła jak zahipnotyzowana. Dopiero po chwili
wyciągnęła w jego stronę rękę, a kąciki jej ust delikatnie powędrowały w górę –
Rafaella Beckran.
- David Beckham.
- Jestem pana wielką fanką! –
pisnęła i rzuciła mu się w ramiona.
- Widzisz, a ty się ze mnie
śmiałaś, jak poznawałam twojego brata – zarzuciłam jej.
Od kilku godzin gościłam w Los Angeles. Przyjechałam
tutaj na prośbę Iriny i Dwayna. Bowiem chłopak mojej przyjaciółki – tak, mogę
ją tak z pewnością nazwać – załatwił wejściówki na hollywoodzką premierę
siódmej części „Szybkich i wściekłych”. Nie przyjechałam tu jednak sama.
Towarzyszyło mi parę osób. A mianowicie wujek miał coś do załatwienia w
mieście, toteż zabrał się z nami. A pisząc „z nami” miałam na myśli mnie, Ritę
i Rafaellę, która zabrała ze sobą Gila. Szczerze mówiąc, całkiem fajny z niego
chłopak.
Odstawieni, musieliśmy przejść te katusze i uśmiechać
się niczym głupi do sera, pozując przy ściance. Ale co poradzić? Takie uroki bycia
celebrytą. Chociaż ja starałam się, jak mogłam, unikać takich sytuacji, to od
kilku miesięcy nie byłam już osobą anonimową. Część osób kojarzyło mnie jako
rodzinę Posh i Becksa, inni jako przyjaciółkę Shayk albo Ory. Byli też tacy,
którzy łączyli mnie jedynie z Cristiano. Nie było to miłe, ale ja się tymi
pismakami nie miałam najmniejszego zamiaru przejmować. Czasem widziałam w
kioskach gazety z moim zdjęciem na okładce, ale jakoś spływało to po mnie. I
chyba tak właśnie powinno być.
Po wyświetleniu filmu udaliśmy się na taką małą
imprezkę. Ubrana w krótką sukienkę z kolorowym, pierzastym dołem projektu
Victorii, siedziałam z dziewczynami przy stoliku i sączyłam cosmopolitan.
Gadałyśmy o wszystkim – jak zawsze. Jednak w pewnym momencie od tej błogiej czynności
postanowił oderwać mnie sam braciszek mojej brazylijskiej kompanki, a
mianowicie Gil. Chwycił mnie radośnie za dłoń i pociągnął na parkiet.
Wirowaliśmy w rytm muzyki, nie zważając na nic ani na nikogo. Po prostu
świetnie się bawiliśmy. Brunet potrafił mnie rozśmieszyć, jak również
oczarować. W ogóle był taki… wspaniały? I te jego oczy…
***
- Witamy w Brazylii. Życzymy
państwu miłego pobytu w ojczyźnie Pelégo.
Głos stewardessy obwieścił koniec niesamowicie dłużącego
się lotu. Nie byłam przyzwyczajona do tak odległych podróży. Poruszałam się
raczej w obrębie Europy Zachodniej. Ale od czasu do czasu jakaś zmiana była
mile widziana, nieprawdaż?
Podniosłam się z wygodnego
siedziska, chwyciłam torebkę, nasunęłam na oczy okulary przeciwsłoneczne i
ruszyłam ku wyjściu. Na zewnątrz przywitała mnie fala gorąca. Podświadomie się
uśmiechnęłam na tę pieszczotę ze strony matki natury. Uwielbiałam taką pogodę.
I jeśli właśnie taka miała panować tutaj przez cały tydzień mojego pobytu, to
ja byłam jak najbardziej za. Jak to się mówi: „Trzy razy tak!”. Rafa tyle czasu
mnie namawiała, aż uległam i zgodziłam się na tygodniowy urlop w gronie znajomych.
Towarzyszyli mi: Beckran, Rita, Gil i Jota, a na miejscu dołączył do nas
kontuzjowany Lucas Silva. Kiedy usłyszał, że wybierałam się do jego ojczyzny,
stwierdził, że rekonwalescencję przejdzie właśnie tutaj.
Aby nie wzbudzać zbyt wielu emocji, wszyscy
zamieszkaliśmy w domu braci Neymara. Junihno też chciał z nami jechać, ale miał
obowiązki w Barcelonie – do końca sezonu było coraz bliżej, a bój o zwycięstwo ligi
nadal się toczył. Po rozpakowaniu swoich rzeczy, wybraliśmy się do baru przy
plaży. Zimne drinki z palemką i cudowne, błogie chwile na słońcu – tego było mi
trzeba. Odziana jedynie w skąpe bikini od AGENT PROVOCATEUR, związałam na
czubku głowy moje długie włosy w luźnego koczka i ułożyłam się wygodnie na
leżaku. Postanowiłam się całkowicie oddać działaniu promieni słonecznych i
popracować w ten sposób nad moją opalenizną. Nie dopuszczałam nawet myśli, że
po powrocie z Brazylii, moja cera mogłaby nie zmienić odcienia na zdecydowanie
ciemniejszy. Jednak panowie skutecznie starali mi się tę czynność uprzykrzyć.
Jak nie marudny Jota albo rozrywkowy Gil, to znowu głowę zawracał mi młodziutki
piłkarz Realu Madryt. Faceci zachowywali się moim zdaniem bardzo dziecinnie,
ale prawdopodobnie chcieli w ten sposób zwrócić na siebie naszą uwagę, w jakiś
sposób nam zaimponować.
- A ty się nie boisz, że zrobią
ci się zmarszczki, jak się tak będziesz długo opalać? – spytał zaciekawiony
pomocnik, wciskając się na mój leżak.
- Sugerujesz mi, że jestem
stara? Albo, że tak wyglądam? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie, nawet nie
otwierając oczu.
- Nie, no coś ty… Ja po prostu…
- starał się jakoś zręcznie wybrnąć z sytuacji, ale coś mu nie wychodziło.
- Lucas, Słoneczko, jak ciebie
łatwo nabrać. – zachichotałam i obróciłam się w jego stronę – Jak noga?
- Już lepiej, ale do końca
sezonu nie wystąpię. No chyba, że Ancelotti wpuści mnie na boisko w ostatnim
meczu, ale to i tak z ławki… - posmutniał, ale uśmiech powrócił na jego usta,
kiedy tylko cmoknęłam jego policzek – Ramos dzwonił.
- O, co chciał? –
zainteresowałam się.
- Pytał, czy dotarliśmy wszyscy
w jednym kawałku, jak się bawimy i prosił, żebym na ciebie uważał, bo czasem
lubisz pakować się w kłopoty. – zapatrzyłam się w jego wielkie piwne oczy – No
wiesz, jak na przykład z…
- Cristiano. – westchnęłam – Ja
wiem, że oni się o mnie martwią, ale to jest naprawdę niepotrzebne. Świetnie
sobie radzę. A ta sytuacja z Ronaldo… - uśmiechnęłam się delikatnie – Było
minęło. Nie każda znajomość musi być piękna i trwać wiecznie. Posprzeczaliśmy
się i już. Najwidoczniej tak miało być. Nie mogę mieć do niego o nic pretensji.
Powiedział, co uważał za słuszne i już. Ta przyjaźń od początku była skazana na
niepowodzenie. Zbyt wiele nas dzieliło. Ja za wszelką cenę starałam się go
zmienić. Chciałam, żeby wydoroślał, ale
cóż… - poklepałam chłopaka delikatnie po umięśnionym udzie.
- Wiesz, głupio mi, bo to
poniekąd przeze mnie. Jakbym wtedy nie przyszedł do ciebie na siłownię albo nie
pocałował cię…
- Lucas, daj spokój. Ty niczym
nie zawiniłeś. Ta sytuacja po prostu przelała szalę goryczy. Od jakiegoś czasu
już było nie tak. Nie masz się czym przejmować.
- Od pewnego czasu? – zdziwił
się.
- Tak. – przytaknęłam – Drobne
sprzeczki pojawiały się u nas dosyć często, ale w Zurychu pokłóciliśmy się
troszkę mocniej. Niby się pogodziliśmy, ale… Eh, potem miał pretensje o to, że
utrzymywałam bliskie kontakty z Iriną. W ogóle zrobił się jakiś dziwny. Nasz
pocałunek był jedynie pretekstem do zakończenia tej znajomości. Bywa –
wzruszyłam ramionami w geście obojętności.
Po chwili dołączył do nas Gil, który ułożył się po
mojej lewej stronie. Szczerze powiedziawszy, dziwiłam się, że leżak utrzymał
całą naszą trójkę. Może i jestem szczupła, tak samo jak dwaj Brazylijczycy,
lecz to były w końcu trzy dorosłe osoby!
- Dobra, gołąbeczki, to ja wam
nie przeszkadzam – zaśmiał się piłkarz i przeniósł się koło Rafaelli. W
odpowiedzi pokazałam mu język, a mój towarzysz położył swoją dłoń na mojej
talii. Wtuliłam się w niego i zaczęliśmy gadać jak najęci. Byliśmy w tym
naprawdę świetni. Moglibyśmy mówić całe dnie. Dosłownie. Nie istniało u nas coś
takiego, jak brak tematów do rozmów. Na dodatek czuliśmy się w swoim
towarzystwie wprost wyśmienicie. Oboje lubiliśmy flirt, ale nie wydawało mi
się, żeby coś z tego wyszło. A pisząc coś, miałam na myśli poważny związek. A
przypadkowych romansów to ja miałam dość. To nie miało prawa kończyć się
dobrze. Cóż, człowiek musi się uczyć na własnych błędach.
***
Także ten, no... To ten z rodzaju przejściowych.
Obiecuję, że się poprawię (mam taką nadzieję). ;-)
W kolejnym będzie trochę bajkopisarstwa,
ale to po to, by cały czas trzymać Was w napięciu.
Oficjalnie ogłaszam, iż opowiadanie to
zakończy się na 25 rozdziałach i epilogu.
Besos!
Cudny! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, oby jak najszybciej ;*/Zuza
Dziękuję. :-* Nie wiem, kiedy pojawi się nowy :-/
UsuńBoski :* czekam na next :*
OdpowiedzUsuńDziękuję ;*
UsuńJa Cię.. Zaczynam się powoli gubić w tych przelotnych wiadomościach głównej bohaterki. XD ale fajnie, że pojawiła się postać Gila i ogółem Rafy. XD
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że czekam na CR7 i na wielkie pogodzenie się. ;D
Buzia. ;*
Te wiadomości mają pchnąć akcję do przodu. ;-) Co do CR7... Już niedługo będziecie mogły dowiedzieć się więcej na temat jego uczuć. Przecież nikt nie powiedział, że on coś poważniejszego czuje do Cataliny :-*
Usuńhttp://pomyslomnieczasem.blogspot.com/ może wpadniesz? :) Biorę sie za nadrabianie tego bloga :)
OdpowiedzUsuńCześć, zostałaś nominowana do LBA!
OdpowiedzUsuńWięcej dowiesz się na moim blogu:
http://alex-journey-to-love.blogspot.com/?m=1