Nad ranem obudziło mnie bardzo jaskrawe słońce. No
kto to słyszał, żeby zaraz na drugi dzień po imprezie tak dawało po oczach?
Ktoś tam na górze chyba najwidoczniej miał z nas niezły ubaw. Przeciągnęłam się
ostrożnie, żeby nikogo nie zrzucić z łóżka. Zamrugałam kilka razy i dopiero
wtedy dojrzałam stojącego w drzwiach bruneta.
- No widzę, że nieźle się tu
zabawiałaś. Beze mnie – podkreślił ostatnie zdanie.
- Mhm. Też się cieszę, że cię
widzę, Skarbie. – zachichotałam i próbowałam się podnieść, ale ci ciężcy faceci
oparci o mnie wcale mi nie ułatwiali sprawy. Spojrzałam niemal błagalnie na
Portugalczyka – Pomożesz mi wstać?
- Nieźle się wczoraj upiłaś. –
westchnął i wyswobodził mnie z objęć kumpli, najnormalniej w świecie zwalając
ich na podłogę. Momentalnie odezwały się jęki – Cicho. Na drugi raz będziecie
pamiętać, że nie zasypia się w jednym łóżku z przyszłą panią Aveiro – mrugnął
do mnie okiem.
- Ja tam wcale zasypiać nie
muszę. Można by znaleźć ciekawsze zajęcie – zaśmiał się Silva, za co został
zdzielony po głowie przez starszego kolegę.
***
Pojechałam do ośrodka treningowego razem z CR7 –
mieli popołudniowy trening. Przywitałam się z chłopcami, a następnie ruszyłam
na siłownię. Kiedyś często tu ćwiczyłam, kiedy ci idioci biegali po murawie.
Szybko przebrałam się w szatni w szare shorty i seledynowy biustonosz sportowy.
Na stopy zarzuciłam moje NIKE, wzięłam butelkę wody i zaczęłam ćwiczyć.
Z mojego telefonu sączyła się
muzyka, więc nie było mi smutno, ani nie czułam się samotnie. Po niecałych
dwóch godzinach zaczęłam się zbierać, żeby mi przypadkiem moja podwózka –
czytaj Ronaldo – nie uciekła. Stanęłam przy oknie i pociągnęłam duży łyk wody
mineralnej. Usłyszałam odgłos zamykanych drzwi, więc spojrzałam w tamtą stronę.
Okazało się, że odwiedził mnie przystojny Brazylijczyk. Ucieszyłam się, bo od
czasu podpisania jego kontraktu z Królewskimi, zaprzyjaźniliśmy się. To był
naprawdę cudowny facet.
- Hej. – uśmiechnęłam się do
niego – A ty co taki smutny, hmm?
- Hej. Nie jestem smutny,
wydaje ci się – kłamał.
- Lucas, daj spokój. Widzę
przecież, że coś jest nie tak. – poklepałam go po ramieniu – Możesz mi
powiedzieć. Podobno dobrze słucham – mrugnęłam do niego.
- No bo wiesz… - zaczął
niepewnie – Ja się tu niedawno przeprowadziłem i po prostu jeszcze czuję się
samotny. Chłopaki niby traktują mnie dobrze, ale to nie to samo. Każdy facet
potrzebuje czasem dziewczyny… - westchnął.
- Oj, biedaku. – przytuliłam go
– Bądź cierpliwy. Jeszcze znajdziesz swoją księżniczkę. Jestem tego pewna. Kto
wie? Może już jutro?
- Miłość. – prychnął – Nie
łatwo jest znaleźć kobietę, która nie leci tylko na twoje pieniądze i sławę. –
popatrzył na mnie – Ty chyba jesteś wyjątkiem.
- Uwierz mi, że nie.
- Ale jesteś mądra, śliczna. –
wyliczał – Wiesz, co to jest spalony. Jesteś wszystkim, czego mógłby chcieć
mężczyzna – objął mnie w tali.
- Lucas…
- Wiem, przepraszam, ale ja tak
bardzo potrzebuję bliskości. Żeby ktoś mnie przytulił, pocałował. – odsunął się
– Nie powinienem był.
- Nic się nie stało. Nie
obraziłam się. Wiem, że jestem spocona, ale chodź tu – przyciągnęłam go do
siebie i mocno się w niego wtuliłam.
- Dziękuję. Jesteś cudowna. –
cmoknął mnie w czoło – No to już mnie ktoś przytulił. Teraz jeszcze muszę
znaleźć kogoś, kto mnie pocałuje – jego śliczne brązowe oczy śmiały się.
- Tylko pocałunek. – pogroziłam
palcem i wpiłam się w jego usta. Całował całkiem nieźle. Oderwałam się od niego
i szeroko uśmiechnęłam – Dobra, a teraz wypad, bo muszę się przebrać –
pokierowałam go w stronę drzwi.
- Jesteś pewna, że sobie
poradzisz? Może mógłbym jakoś pomóc? – poruszał zabawnie brwiami, a ja wybuchłam
śmiechem.
- Silva, wynocha, już! Albo
poznasz gniew Zinedine’a Zidane’a – zagroziłam, a piłkarz potulnie udał się do
swojej szatni.
Szybko wzięłam prysznic, poprawiłam włosy, założyłam
kaszmirową tunikę od THE ELDER STATESMAN, podmalowałam się delikatnie i
zabrawszy moją torbę treningową, udałam się pod szatnię Los Blancos.
Oparłam się o ścianę i
czekałam, aż CR7 wyjdzie. Wolałam nie wchodzić do środka i ryzykować, że
dostanę czyimiś majtkami… Po 10 minutach Karim, Iker, Sergio i Cris opuścili
swą pieczarę. Przywitałam się z nimi, ale Portugalczyk totalnie mnie olał i nie
zwracając na mnie uwagi ruszył w kierunku parkingu. Nie miałam pojęcia, co go
ugryzło.
- Cristiano! – krzyknęłam za
nim, ale się nie odezwał – Aveiro, do cholery! Odwieziesz mnie, czy mam sobie
szukać transportu?! – wydarłam się, a on jedynie gestem ręki pokazał, żebym za
nim poszła.
Atmosfera w samochodzie była wręcz nie do zniesienia.
Nie odezwał się do mnie ani słowem. Nie wiedziałam, o co chodziło. Coś się
stało? Kiedy zaparkował przed moim apartamentem już miałam wysiąść, ale coś mi
się przypomniało.
- Wejdziesz?
- Nie, dziękuję. Spieszę się –
odburknął.
- Nie zajmę ci dużo czasu.
Chciałabym po prostu, żebyś przekazał coś Juniorowi – wytłumaczyłam.
- Mój syn nie potrzebuje od
ciebie prezentów – patrzył przez okno, a ja niepewnie dotknęłam jego kolana.
Drgnął, ale się nie ruszył, więc zabrałam dłoń.
- Słuchaj, ja się ciebie nie
pytam o pozwolenie. Mam dla niego mały prezent i nie uważam, że to coś
niestosownego. Ale skoro nie chcesz tego wziąć to trudno. Wyślę mu paczkę
pocztą. Już z Londynu – otworzyłam drzwi i już po chwili kroczyłam chodnikiem
ku klatce schodowej.
- Czekaj – powiedział i ruszył
za mną.
Po jakże męczącej podróży na ostatnie piętro w końcu
znaleźliśmy się w moim mieszkanku. Rzuciłam torebkę na kanapę i pobiegłam do
garderoby, gdzie miałam zapakowaną marynareczkę. Wróciłam do salonu i stanęłam
naprzeciwko piłkarza. Jego zachowanie nie dawało mi spokoju. Położyłam pakunek
na stoliczek i popatrzyłam prosto w pełne bólu oczy mężczyzny.
- Cristiano, powiesz mi w
końcu, co się stało?
- Co się stało? Nie udawaj.
Widziałem, jak się całowałaś z Silvą – jego nazwisko wymówił z pogardą.
- I co z tego? – zbiłam go z
tropu tym pytaniem.
- Jak to co z tego?
- O ile się nie mylę, to jestem
wolną kobietą i mogę się całować i robić inne rzeczy kiedy tylko chcę i z kim
chcę.
- No tak. – zaśmiał się, ale
nieprzyjaźnie – Jesteś wolną kobietą. – zbliżył się do mnie i chwycił moją
twarz w dłonie – Wolną kobietą, która bawi się uczuciami innych. Wiesz, że to
nie ładnie się tak kimś bawić? Zwłaszcza kimś, komu na tobie zależy? –
wysyczał, a moje oczy momentalnie zaszły łzami – Nie powinienem był dopuścić do
tego, żeby mój syn mówił do ciebie „ciociu” – nie wiedziałam, co powiedzieć.
Zatkało mnie. Poczułam, jak po moim policzku spływa jedna ogromna łza. Zaraz za
nią poleciały inne. Portugalczyk patrzył na mnie uważnie, a ja widziałam jego
zbolały wyraz twarzy, kiedy zauważył, że płaczę. Odsunęłam się od niego,
podniosłam paczuszkę i wcisnęłam mu ją w dłonie.
- W taki razie nie mów mu, od
kogo jest ten prezent. – wyszeptałam – Jutro rano wyjeżdżam, więc możesz być
pewny, że nieprędko mnie zobaczysz – otarłam słoną ciecz wierzchem dłoni i
wyprosiłam go z apartamentu. Opadłam na kanapę i się rozryczałam. Dlaczego on
mi coś takiego powiedział? Przecież ja się nie bawiłam niczyimi uczuciami. A
ten pocałunek z Lucasem? Przecież to nic takiego. W końcu byłam singielką, więc
mogłam robić, co mi się podobało. A on się tak wściekł. Nie miałam pojęcia
czemu. Zresztą teraz to już nieważne. Podniosłam się, sprawdziłam, czy miałam
bilet na jutrzejszy lot, przeczytałam jeszcze dokładnie datę – 21.01.2015 godz.
12:15 - umyłam się i zasnęłam.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Cristiano zachował się jak burak ale rozumiem go. Jest zazdrosny.. Co ta miłość robi z człowiekiem XD
OdpowiedzUsuńCudny rozdzial, czekam na więcej. ;*
Boooski ❤
OdpowiedzUsuńHihihi ^^ Wreszcie porządnie namieszałaś, no i dobrze xd Kolorowo być ciągle nie może :D
OdpowiedzUsuńRozdział bardzooo mi się podoba ;* /Zuza
Oj oj oj :/ zaczynasz im już mieszać widzę :P haha
OdpowiedzUsuńNo no. Cris się wsciekl, ale mu się nie dziwię :D rozdział boski :* czekam na dalszy rozwój wydarzeń :*
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Ronaldo widać że chciałby czegoś więcej :) Mam nadzieję że z czasem ich stosunki się jakoś ułożą :)
OdpowiedzUsuń